O wyjeździe do Kijowa premierów Polski, Czech i Słowenii we wtorek rano poinformowała Kancelaria Premiera. Poza premierem Mateuszem Morawieckim i wicepremierem Jarosławem Kaczyńskim do Kijowa udali się także premier Czech Petr Fiala oraz premier Słowenii Janez Jansza. W Kijowie delegacja spotka się z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim oraz premierem Denysem Szmyhalem.
Historyczna delegacja
Szef KPRM Michał Dworczyk poinformował we wtorek w południe, że "delegacja z premierem Morawieckim i prezesem J. Kaczyńskim na czele minęła Lwów i podąża do Kijowa, stolicy Ukrainy". Jak dodał, "to historyczne wydarzenie i jednoznaczny wyraz wsparcia Ukrainy przez całą UE, w imieniu której premierzy Polski, Czech i Słowacji udali się do Kijowa".
Sawicki pytany przez PAP, jakie mogą być efekty tej wizyty i czy nie jest zbyt ryzykowna w obecnej sytuacji, odparł: Po pierwsze, chciałbym się dowiedzieć, czy to jest rzeczywiście za zgodą Rady Europejskiej i spotkania wersalskiego (dwudniowego szczytu RE w Paryżu w ub. tyg. - PAP). Bo jeżeli tak, to w mojej ocenie do Kijowa powinien pojechać pan prezydent Andrzej Duda, prezydent (Francji, Emmanuel) Macron i kanclerz (Niemiec, Olaf) Scholz.
Natomiast wtorkowy wyjazd premierów do stolicy Ukrainy - jak mówił - "trochę wygląda na przypomnienie 2008 roku i pobytu prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Gruzji, ale - przypomnę - prezydenta, a nie premiera czy wicepremiera". I tamta wizyta niestety nie zatrzymała Rosjan w ich ekspansji i w ich mocarstwowych zapędach - przypomniał.
Poseł PSL zwrócił uwagę, że mamy też taką sytuację, w której prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, a także rząd ukraiński, "w jakim sensie działa w częściowej konspiracji i częściowym ukryciu". I oczywiście, jeśli Polska zwróciła się o taką wizytę i takie spotkanie, to z racji na zasługi Polski w tej chwili w obronie Ukrainy i w pomocy ludności ukraińskiej, prezydent Zełenski nie mógł odmówić tego spotkania, natomiast ja po nim nie spodziewam się żadnych istotnych politycznych efektów - powiedział.
Groźba III wojny światowej?
Ocenił, że "dziś wyraźnie widać, że kwestie geopolityki świata rozgrywają się nie w Warszawie, a na osi Pekin - Waszyngton, (osi) Berlin-Paryż-Londyn". I dobrze, że prezydent Andrzej Duda włączył się aktywnie w udział w tej wielkiej międzynarodowej polityce, bo zanim się w to włączył, to polska dyplomacja na poziomie rządowym kompletnie nie działała - podkreślił.
Jeśli Chiny nie dadzą się wciągnąć w rozgrywkę wojenną, a będą dalej uczestniczyć w rozgrywce tylko gospodarczej, to wierzę, że da się zatrzymać Władimira Putina. Natomiast jeśli Putinowi uda się wciągnąć w to Chiny, to mamy III wojnę światową - ocenił Sawicki.
Pytany, czego w takiej sytuacji życzy delegacji premierów do Kijowa, poseł odparł: Żeby wrócili bezpiecznie. Nie spodziewam się żadnych większych sukcesów dyplomatycznych, jeśli chodzi o geopolitykę.