"Nadanie Jego Świątobliwości Dalajlamie doktoratu honoris causa jest nie tylko wyrazem uznania dla człowieka, który całym swym życiem poświadcza prawdziwość głoszonych przez siebie ideałów, ale także dla wszystkich tych, bardzo często anonimowych postaci i organizacji, które wysokie standardy moralne propagują na rzecz dobra i praw innych" - mówiła w laudacji Szymańska-Aleksandrowicz.
Podkreśliła, że działalność Dalajlamy wpisuje się w wielką tradycję krakowskiej uczelni, w której doktoraty honoris causa otrzymali m.in. Jan Paweł II i Matka Teresa z Kalkuty, dla których działanie w imię wysokich wartości etycznych stanowiło najważniejsze zadanie, przedkładane ponad wszelkie inne sprawy.
Z kolei rektor UJ prof. Karol Musioł podkreślił, że do grona osób uhonorowanych najwyższą godnością uczelni dołączyła "jedna z bardzo niewielu osób powszechnie znanych i uznawanych za autorytet przez ludzi na całym świecie, niezależnie od przekonań i wyznania".
"To ktoś, kto nas wszystkich uczy, że przemocą można na krótką metę osiągnąć niejedno, w dalszej perspektywie wszystko staje się przez nią jeszcze bardziej skomplikowane" - dodał rektor.
"Nie jesteście protybetańscy, ale sprawiedliwi"
Dalajlama powiedział, że to dla niego ogromny zaszczyt dołączyć do grona wyróżnionych przez UJ doktoratem honoris causa. Wspominając wielokrotne spotkania z Janem Pawłem II zaznaczył, że to "wielki Polak, z którym od pierwszej chwili połączyła go głęboka duchowa więź". "Czuję się dodatkowo zobowiązany do kontynuowania jego dzieła związanego z budowaniem harmonii między narodami i religiami" - dodał.
Podziękował także za wspieranie Tybetańczyków. "Tych, którzy okazują nam poparcie nie uważam za protybetańskich, ale sprawiedliwych. Zawsze powtarzam, że problem Tybetu to kwestia moralności i sprawiedliwości" - powiedział Dalajlama.
Wegetarianizm i ciepłe ubranie
Na specjalnej konferencji nie obyło się bez wspomnień i kilku żartów. Dalajlama powiedział, że to właśnie Polka nauczyła go wegetarianizmu. "Był rok 1959, musieliśmy opuścić nasz kraj (po klęsce antychińskiego powstania - red). Znaleźliśmy się na wygnaniu. Spotkaliśmy się wtedy z wielką pomocą dwójki Polaków, kobiety - która nazywaliśmy <polską mamą> i mężczyzny" - wspomina Dalajlama.
Duchowy przywódca Tybetańczyków podziękował też bardzo ciepło za tytuł. "Zwłaszcza dlatego, że nie musiałem specjalnie długo studiować, aby go zdobyć. I za ciepłe wdzianko. Całe szczęście, że to nie lato, to byłoby straszne" - zażartował.