W czwartek Sejm przyjął uchwałę wyrażającą sprzeciw wobec unijnego mechanizmu relokacji nielegalnych migrantów, która zobowiązuje rząd do stanowczego sprzeciwu wobec takich praktyk Unii Europejskiej.

Reklama

Prezes PiS Jarosław Kaczyński odnosząc się podczas sejmowej debaty do kwestii relokacji migrantów w UE podkreślał, że decyzja UE godzi w polską suwerenność i skądinąd także w suwerenność innych państw europejskich. Oświadczył ponadto, że kwestia relokacji migrantów w UE musi być przedmiotem referendum.

Hołownia w nagraniu na Facebooku zastanawiał się po co organizować referendum ws. migracji, skoro wszyscy nie zgadzają się na rozwiązanie relokacyjne, które zaproponowała Rada Europejska. To po co Kaczyński chce robić referendum? Wiadomo po co chce robić referendum. Po to, żeby zmobilizować swoich wyborców, pójść drogą Orbana, który akurat o czym innym referendum zrobił, ale też w dniu wyborów. Po to, żeby jego wyborcy poszli, bo on będzie teraz straszył uchodźcami, falami emigracji - ocenił.

On chce robić referendum ws. tej nieudanej, niesprawiedliwej, powiedzieliśmy to wyraźnie, propozycji europejskiej, która wymaga przepracowania tego, żeby twardo powiedzieć, jakie jest nasze stanowisko. To mówi gość, który po pierwsze nie był w stanie wywalczyć tych milionów, które powinniśmy dostać z UE za to, że przyjęliśmy miliony ukraińskich uchodźców, bo on tych pieniędzy nie umiał wywalczyć i ich nie wziął, a one w Polsce dzisiaj by już pracowały i wspierały tych, którzy tego wsparcia udzielili. Po drugie, jest to człowiek, który politykę migracyjną prowadzi w ten sposób, że on was dzisiaj, swoich również wyborców oszukuje, że tutaj żadna obca noga nie postanie, a tym bardziej z innych kręgów kulturowych - powiedział lider Polski 2050.

Jak mówił, rząd chce robić referendum, a "tymczasem sprowadzili do Polski od 500 do 700 tys. pracowników z Indii, z Pakistanu, z Malezji i z innych krajów". Czyli tu można robić migrację, z tego samego kierunku. A tu nagle referendum. Gdzie jest konsekwencja w tym wszystkim? - zwrócił uwagę Hołownia.

Pakt migracyjny

Ministrowie spraw wewnętrznych państw UE przyjęli niedawno stanowisko negocjacyjne w sprawie reformy regulacji migracyjnych w Unii. Stanowisko to będzie podstawą negocjacji prezydencji Rady z Parlamentem Europejskim. Polska i Węgry głosowały przeciwko poparciu tzw. paktu migracyjnego.

Tzw. pakt migracyjny zawiera m.in. system "obowiązkowej solidarności". Polega on na tym, że choć "żadne państwo członkowskie nie będzie nigdy zobowiązane do przeprowadzania relokacji", to "ustalona zostanie minimalna roczna liczba relokacji z państw członkowskich, z których większość osób wjeżdża do UE, do państw członkowskich mniej narażonych na tego rodzaju przyjazdy".

Liczbę tę ustalono na 30 tys. "Natomiast minimalna roczna liczba wkładów finansowych zostanie ustalona na 20 tys. euro na relokację. Liczby te można w razie potrzeby zwiększyć, a sytuacje, w których nie przewiduje się potrzeby solidarności w danym roku, również zostaną wzięte pod uwagę" - czytamy w komunikacie Rady UE. Oznacza to de facto, jak tłumaczył PAP wysokiej rangi dyplomata unijny, który uczestniczył w negocjacjach, wybór między relokacją migrantów a ekwiwalentem finansowym w przypadku braku chęci ich przyjęcia.

Zgodnie z konstytucją, w sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa może być przeprowadzone referendum ogólnokrajowe. Ma je prawo zarządzić Sejm bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów lub Prezydent RP za zgodą Senatu, wyrażoną bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów. Jeżeli w referendum ogólnokrajowym wzięło udział więcej niż połowa uprawnionych do głosowania, wynik referendum jest wiążący.

Reklama

autor: Katarzyna Krzykowska