Gdański oddział Instytutu Pamięci Narodowej odmówił Wałęsie - któremu dwaj historycy IPN Sławomir Cenckiewicz oraz Piotr Gontarczyk zarzucają współpracę z SB w latach 70. (miał być TW Bolek) - dostępu do części związanych z nim dokumentów. Decyzja zapadła w końcu stycznia i były prezydent już się od niej odwołał.

Reklama

Lech Wałęsa na blogu dodaje, że "jako przywódca rewolty" z 1970 r. musiał "rozegrać to sam do możliwego końca". "Rozegrałem, jak potrafiłem najlepiej" - podkreśla. Zaznacza jednocześnie, że jego kontakty z SB "były tylko w tej koncepcji".

Opisując kolejne wydarzenia, były prezydent pisze, że "kiedy SB wydawało się, że mogą być inne (koncepcje - przyp. red.) odmówiłem wszelkich rozmów i kontaktów". Podkreśla równocześnie, że całkowicie odmawiał zeznań. "Wnuk ubeka chce wybielić tym sposobem dziadziusia. Udowodnić, że był podobny do Lecha Wałęsy".

>>> Jerzy Jachowicz: Potknięcia Wałęsy

Krewnego Sławomira Cenckieiwcza, współautora książki "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii", były prezydent określa mianem "wielkiego bohater z UB". Były prezydent pyta jednocześnie: "Czy można dopuszczać do tego typu dokumentacji ludzi z rodowodem i wychowaniem UB-eckim jak w przypadku historyka i literata Cenckiewicza?".

Reklama

Z kolei w rozmowie z dziennikarzami Wałęsa podkreślił, że "jeśli chodzi o Cenckiewicza, to wnuk ubeka, który strasznie gnębił Polaków. Dopuszczony do dokumentacji chce sądzić patriotów, niszczyć zwycięstwo. Niech rozliczy się z własną przeszłością".

Wałęsa to człowiek bez honoru

Reklama

"W swojej pracy naukowej niezmiennie powtarzam prawdę, że funkcjonariusze komunistycznego aparatu przemocy, a także osoby służące im jako tajni informatorzy, działali przeciwko Polsce" - napisał historyk w specjalnym oświadczeniu.

Zaznaczył jednocześnie, że wypowiedź Wałęsy udzielona "w drodze na poranną Mszę świętą" znieważa go, oraz jego rodzinę. "Jako historyk najnowszych dziejów Polski i współautor książki <SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii>, nie zamierzam komentować słów człowieka nie posiadającego zdolności honorowej, która pozwoliłaby mu dyskutować o własnej przeszłości" - oświadczył historyk.