"Tamten znaczek tak się mocno zużył, że musiałem się postarać o jakiś inny. Wszystkich księży naokoło prosiłem: <dajcie mi taki sam lub podobny>. Wolałbym mieć ten, który miałem od początku, ale po prostu już ich nie ma, nie robią ich" - powiedział Lech Wałęsa.

Reklama

Były prezydent przyznał jednak, że mimo wszystko nowy znaczek też mu się bardzo podoba. "Przecież nie mogę w ogóle nie nosić: dałem kiedyś słowo, więc nie mogę zdjąć. Z tym starym znaczkiem miałem ze dwie przerwy w noszeniu, kiedy mi go strącono i zerwano. I tak to od prawie 30 lat jestem z tym obrazkiem" - dodał były lider "Solidarności".

>>>Wałęsa: próbował mnie zagrać De Niro

Znaczek z Matką Boską Wałęsa nosi od czasu strajku w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 r. "Przyjechała wtedy pielgrzymka z Jasnej Góry. Jakaś kobieta przyszła i założyła mi ten znaczek, poświęcony wcześniej dla mnie przez prymasa Stefana Wyszyńskiego. A kamery filmowały to wszystko. Byłem tak daleko zaskoczony, że w pierwszej chwili nie wiedziałem, co zrobić. Ale ponieważ jestem wierzący, więc powiedziałem, że bardzo się cieszę i że będę go zawsze nosił w publicznych miejscach" - opowiada Wałęsa.

Reklama

Były prezydent podkreślił, że jego znaczek z Matką Boską wywoływał czasami negatywne reakcje. "Czerwoni bardzo walczyli, żebym go zdjął. Nawet dziś słyszę też z różnych stron, że jestem niegodny tego znaczka" - zaznaczył.

"Wałęsa zmienił znaczek? Byłem u niego kilka dni temu, ale nie zauważyłem tego. Może dlatego, że ja go znam od lat 70. i akurat ten znaczek nie jest dla mnie jakimś jego głównym znakiem rozpoznawczym" - powiedział jeden z organizatorów historycznego strajku w gdańskiej stoczni Jerzy Borowczak.

Borowczak opowiada, że w tamtym czasie pielgrzymi masowo wręcz przyjeżdżali do strajkujących w stoczni robotników i obdarowywali ich pamiątkami religijnymi z Częstochowy.

Reklama

"Obrazki z papieżem, krzyżyki, różańce, znaczki z Matką Boską, orzełki w koronie - czego to ludzie wtedy nie przywozili, aby nas podtrzymać na duchu. Jak się szło z tym na wydział do kolegów, to o mało co się nie pozabijali, bo każdy chciał coś dostać" - wspomina Borowczak.

Kiedy w sierpniu 2002 r. Lech Wałęsa raz zgolił wąsy, zrobiło się o tym głośno w całym kraju. Były prezydent nie chciał wówczas wyjaśnić, dlaczego sięgnął po żyletkę. Jak mówiła wówczas Danuta Wałęsa, mąż nie zdążył jej nawet uprzedzić, że ma zamiar pozbyć się wąsów.