Przyjęta przez Sejm w czwartek ustawa powstała z inicjatywy rządu. Jest próbą wynagrodzenia krzywd za śmierci bliskich, którzy zginęli, walcząc o wolność i godność Polaków. Dumy z jej przyjęcia nie kryje poseł Witold Kochan, który prezentował ją w Sejmie. "Przez 20 lat nikt nie poruszył tego tematu. Rząd Donalda Tuska jest pierwszy, który zajął się problemem" - wskazuje.
Tyle że sukces jest mocno niedoskonały. "Ustawa dotyczy tylko wystąpień zbiorowych, pomija przypadki indywidualne" - wskazuje senator Romaszewski. Jego zdaniem jest to rozwiązanie niesprawiedliwe. "Wybitny bohater walki o wolność Ryszard Siwiec w 1968 r. dokonał samospalenia w proteście przeciwko inwazji na Czechosłowację. Jego rodzinie za to odszkodowanie się należy" - podkreśla Romaszewski.
>>>Kochanowski: Niech esbecy zapłacą ofiarom komunizmu
Jeszcze podczas prac nad ustawą senatorowie próbowali te przepisy zmienić. Senatorowie PiS zgłosili wniosek, żeby prawo do odszkodowań miały rodziny pojedynczych ofiar komunistów.Zostali jednak przegłosowani przez PO. Udało się im jedynie przesunąć o kilka lat okres, którego dotyczy ustawa, z 1983 na 1989 r.
Poseł Kochan broni ustawy w obecnym kształcie. "Ta regulacja nie rości sobie pretensji do rozwiązywania problemu wszystkich ofiar, to dopiero pierwszy krok, zajmuje się przypadkami niebudzącymi kontrowersji" - wyjaśnia.
Jego zdaniem uwzględnienie ofiar indywidualnych sparaliżowałoby jej wykonanie. "Dziś o tym, kto otrzyma świadczenia, decyduje kierownik Urzędu ds. Kombatantów. Gdybyśmy dołączyli osoby indywidualne, to o wielu przypadkach musiałby decydować sąd" - tłumaczy.
To jednak nie przekonuje senatora Romaszewskiego. "A od czego są sądy? Właśnie od tego, aby takie przypadki rozpatrywać" - wskazuje.
Również inny znany działacz opozycji poseł Bogdan Lis uważa, że ograniczenie ustawy do wystąpień zbiorowych to poważny błąd i niesprawiedliwość. "Rodziny Stanisława Pyjasa, ks. Jerzego Popiełuszki czy Ryszarda Siwca nie dostały od wolnej Polski żadnego zadośćuczynienia" - przypomina. Już w 2008 r. apelował on do premiera o uwzględnienie znanych opozycjonistów przy wypłacaniu jednorazowych rent dla rodzin ofiar Grudnia 70. Bezskutecznie. Jego zdaniem IPN mógłby bez trudu ustalić okoliczności śmierci konkretnych osób, aby nie było wątpliwości, czy odszkodowanie należy się ich rodzinom.
"IPN już takie prace prowadzi. Na pewno wiele przypadków możemy potwierdzić" - mówi nam historyk Jan Żaryn. Jak ujawnił, z ponad 100 przypadków niewyjaśnionych śmierci ludzi walczących o wolność w latach 80., które znajdują się w tzw. raporcie Rokity, IPN udało się bez żadnych wątpliwości potwierdzić okoliczności śmierci 56 osób. Według niego liczba indywidualnych ofiar komunizmu może być równie duża jak ofiar wystąpień zbiorowych, których liczbę szacuję się na ponad 130.
Według ustawy o odszkodowanie w wysokości 50 tys. zł mogą wystąpić bliscy osób, które poniosły śmierć podczas wystąpień wolnościowych w latach 1956 - 1989. Rząd ściśle określił, o jakie wystąpienia chodzi: Czerwiec 1956 r. w Poznaniu, Październik 1957 r. w Warszawie, Grudzień 1970 r. na Wybrzeżu (Elbląg, Gdańsk, Gdynia, Szczecin), Czerwiec 1976 r. w Radomiu oraz w okresie stanu wojennego, czyli od 13 grudnia 1981 r. do 22 lipca 1983 r., ze szczególnym uwzględnieniem poszkodowanych w wyniku wydarzeń w kopalni Wujek 16 grudnia 1981 r.
Teraz ustawa czeka na podpis prezydenta. "Choć ma braki, myślę, że prezydent ją podpisze, aby nie blokować odszkodowań" - uważa Romaszewski.