Lider PSL i polityk Trzeciej Drogi podkreślał w rozmowie z Wprost.pl, że Polacy denerwują się dostrzegając Ukraińców przyjeżdżających po 500+, a następnie wracających do swojej ojczyzny.

Reklama

Polska wołowina wciąż nie może być sprzedawana na rynku ukraińskim. Coraz bardziej widać, że ze strony Kijowa prowadzona jest pragmatyczna gra interesów - mówi w rozmowie z tygodnikiem Władysław Kosiniak-Kamysz. Jak ocenił: Nie ma po stronie ukraińskiej zrozumienia dla sytuacji, w której znajduje się Polska.

"Nie jesteśmy oderwani od rzeczywistości"

Prezes PSL, zapytany o plan B, i ewentualny samodzielny start PSL-u w wyborach parlamentarnych, odpowiedział: Nie jesteśmy oderwani od rzeczywistości, gdyby średnia sondażowa wskazywała na ryzyko nieprzekroczenia progu wyborczego dla koalicji, czyli 8 procent - wtedy będziemy podejmować odpowiednie decyzje. Na dzisiaj takiego ryzyka nie widzę - jest stabilne poparcie rzędu 10-11 procent.

Reklama

PSL weźmie udział w marszu?

Reklama

Kosiniak-Kamysz był też pytany o to, czy pójdzie 1 października obok lidera PO Donalda Tuska w "Marszu miliona serc". Problem, który stoi za tym marszem, jest poważny, bo chodzi o bezpieczeństwo kobiet. Nie jedno wydarzenie, ale ich serię. My mamy w tej kwestii kilka propozycji – powrót do kompromisu aborcyjnego, który obowiązywał przed wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, a następnie rozpisanie referendum… - powiedział.

Dopytywany o udział w marszu podkreślił, że chodzi mu o szerszy problem. Taki protest powinien się odbyć wcześniej. Po co czekać do października? Zróbmy go 3 września. I nie pod sztandarem jednej formacji politycznych, ale wszystkich po stronie demokratycznej opozycji. Wtedy będzie marsz nie miliona, ale może dwóch milionów - powiedział. Pytany, dlaczego akurat 3 września Kosiniak-Kamysz zauważył, że będzie to pierwsza niedziela po wakacjach.

"Co do efektu marszu, jest problem"

Na uwagę, że Donald Tusk kolejny raz postawił was przed faktem dokonanym, lider PSL odpowiedział: Nie sądzę. Pytamy, czy jest w stanie wyjść na ulicę wspólnie i szybciej. Jak zaznaczył, zawsze można zmienić zdanie.

Nasza decyzja o udziale w marszu była odpowiedzią na decyzję prezydenta Andrzeja Dudy. Wtedy de facto prezydent zaprosił nas na marsz, podpisując barbarzyńska ustawę o komisji badającej rzekome wpływy rosyjskie w polskiej polityce. To sąd kapturowy na opozycję, chcieliśmy przeciwko niemu zaprotestować. Ale co do efektu marszu - faktycznie, jest problem. Przed 4 czerwca opozycja – jako całość – miała wielkie szanse na przejęcie rządów, później te szanse zmalały - powiedział lider PSL

Pytany czy nie jest tak, że podobne inicjatywy służą raczej Koalicji Obywatelskiej, ale nie opozycji jako całości, Kosiniak-Kamysz ocenił, że na dłuższą metę nie służą nawet KO. Wystarczy prosta arytmetyka. Na początku czerwca mieliśmy wystarczająco wiele mandatów, aby uformować rząd, dzisiaj nie mamy. Koalicja Obywatelska znowu odbija się od sufitu, poparcie PiS-u i Konfederacji rośnie - stwierdził.