Fundamentalne uwagi zgłosiły m.in. związki zawodowe, pracodawcy, Związek Banków Polskich, a także resorty finansów i infrastruktury. W sumie wytknęli kilkadziesiąt błędów.

Reklama

"Lepiej się wstrzymać parę dni, poprawić projekt, bo wtedy ustawa może być szybciej uchwalona" - uspokaja Agnieszka Chłoń-Domińczak, wiceminister pracy. Przyznaje jednak, że to nawał zastrzeżeń i usterki prawne doprowadziły do opóźnienia.

>>>Rząd mówi, jak ulży bezrobotnym z kredytami

Zapowiedzi były zupełnie inne. O tym, że ustawa powstanie w ekspresowym tempie, mówił 20 lutego premier z trybuny sejmowej. Minister Michał Boni oceniał, że rząd zajmie się nim w połowie marca. A poseł PO Zbigniew Chlebowski zapewniał, że program będzie realizowany już w kwietniu. Nie udało się. W ubiegłym tygodniu minister Michał Boni podał nowy termin przyjęcia ustawy przez rząd - ten wtorek. I znowu nic z tego.

Rząd zapewnia, że jest zdeterminowany w sprawie kredytów. Jednak uwagi dotyczą kwestii zasadniczych, np. tego, komu powinno się pomóc i jakie będą gwarancje, że pomoc zostanie zwrócona.

A także tego, skąd powinny pochodzić pieniądze. Związkowcy i pracodawcy nie zgadzają się, by zabierać je z Funduszu Pracy, który - jak podkreślają - ma być przeznaczany na walkę z bezrobociem.

Krytykują też brak kryterium dochodu na osobę w rodzinie. Oznacza to, że państwo pomoże też tym, którzy mają na kontach wielkie oszczędności. Zapomniano również o osobach, które kupiły mieszkanie w trakcie budowy i nie mają księgi wieczystej.

Reklama

Zdaniem związkowców i pracodawców wątpliwy jest też przepis, że pomoc dostaną tylko osoby uprawnione do zasiłku dla bezrobotnych. Co z tymi, którzy mają kredyty, stracili pracę, ale nie biorą zasiłku?

To nie wszystko - pomocy nie może dostać osoba, która sama rozwiązała umowę o pracę lub została zwolniona dyscyplinarnie. Ale w przypadku umowy-zlecenia to ograniczenie nie obowiązuje.

Uwagi miał też m.in. resort finansów co do skutecznej egzekucji długów, gdy pożyczkobiorca nie będzie chciał oddać pomocy. Przypomnijmy, że pomoc ma być zwrotna, maksymalna wysokość to 1200 zł miesięcznie. Nie będzie przysługiwała, jeśli tylko jeden z małżonków straci pracę.

Jak podkreśla wiceminister Chłoń-Domińczak, większość tych uwag dotyczy "kwestii technicznych i porządkujących". "Co do idei wszyscy się zgadzamy" - zaznacza.

Kiedy więc będzie ustawa? Ma wejść w życie przed wakacjami, a w lipcu zostałyby wypłacone pierwsze pieniądze. Czy tak się stanie? Rząd mówi o determinacji, ale trzeba przypomnieć, że podobne deklaracje były składane przy okazji takich inicjatyw, jak: chemiczna kastracja pedofilów, laptop od państwa dla każdego gimnazjalisty czy promowanie rodzicielstwa zastępczego. Jedne projekty ciągle znajdują się w sejmowych komisjach, gdzie głowią się nad nimi prawnicy i specjaliści, na drugie nie ma pieniędzy.