Jednak wczoraj najważniejszą dla Polski deklarację złożył prezydent Francji. Nicolas Sarkozy na konferencji prasowej po szczycie komplementował Buzka. "To znakomity kandydat, nie tylko ze względu na jego zalety. Byłby to również bardzo dobry sygnał dla naszych przyjaciół z Europy Wschodniej" - mówi Sarkozy do dziennikarzy, nie pozostawiając wiele złudzeń Włochom forsującym Mario Mauro. Jak pisaliśmy wczoraj, już w czwartek Sarkozy zapowiedział premierowi Włoch Silvio Berlusconiemu, że poprze Polaka, a nie Włocha w wyścigu do fotela szefa PE. Jeszcze w piątek rano Tusk rozmawiał z kilkoma przywódcami europejskich krajów na temat kandydatury Buzka. Kolejne kraje deklarują poparcie: wczoraj zrobiła to Rumunia, coraz bliżej jest Hiszpania.
>>>Platforma błaga prezydenta o podpis
Nic dziwnego, że nasz premier nie krył zadowolenia po szczycie - "Argumentacja, że kandydatura Jerzego Buzka ma także wymiar symboliczny dla całej Europy, gdyż jest to wielki awans nowych krajów członkowskich, jest bardzo przekonująca dla wszystkich bez wyjątku, a szczególnie przekonująca - co jest dla nas ważne - dla tych tzw. nowych państw członkowskich" - ocenił Tusk.
>>>Kłopotek stawia szampana, że Buzek przegra
Drugi dzień szczytu zdominowała sprawa gwarancji dla Irlandii, które pozwoliłyby na przyjęcie traktatu lizbońskiego. Chodzi o zakaz aborcji, zachowanie neutralności sił zbrojnych i utrzymanie niskich podatków. Prezydent Lech Kaczyński tłumaczył do tej pory, że nie podpisuje na razie traktatu, by Irlandczycy nie czuli, że są pod presją i mogli podjąć swobodnie decyzję. Zdaniem polskiego rządu gwarancje przyjęte wczoraj powinny rozwiać wątpliwości Lecha Kaczyńskiego, a prezydent ma teraz ważny powód, by traktat podpisać.
Premier Tusk nie kryje, że pierwszoplanową rolę w namawianiu polskiego prezydenta może odegrać irlandzki premier Brian Cowen. "Dobrze byłoby także dla samego referendum w Irlandii, gdyby inicjatywna Irlandczyków pod adresem naszego prezydenta doprowadziła do tego, że podpisze on traktat szybciej" - powiedział wczoraj w Brukseli DZIENNIKOWI premier.
Tusk zamierza ułatwić spotkanie obu polityków. Jak zapowiada szef gabinetu politycznego Sławomir Nowak, nasz rząd zaprosi Briana Cowena do Polski, by mógł osobiście przekonywać prezydenta Kaczyńskiego do złożenia podpisu pod traktatem.
Donald Tusk mówił o tym wczoraj, zaraz po tym jak szczyt przyjął irlandzkie warunki. Prezydenta już wtedy w Brukseli nie było, dzień wcześniej poleciał na spotkanie przywódców krajów Europy Środkowej w Nowym Sadzie w Serbii. Ale już przed wylotem sugerował możliwą zmianę stanowiska.
"Jestem gotów rozmawiać. W różnych okolicznościach i z różnymi osobami, pod warunkiem że one wyrażą zainteresowanie". Nie chciał jednak zdradzić, z kim jest gotów negocjować. "Te osoby, o których mówię, świetnie o tym wiedzą ode mnie i nie tylko ode mnie" - mówił Lech Kaczyński. A wczoraj w Serbii oceniał szanse na wejście w życie traktatu z Lizbony na ponad 70 procent.
Jednak zdaniem osób z otoczenia Lecha Kaczyńskiego sprawa nie jest tak prosta, jak wyobraża to sobie rząd. "Żadne decyzje nie zapadły i w tej chwili trudno rozstrzygać, co zrobi prezydent. Ale zmiana zdania jest mało prawdopodobna" - mówi nam nieoficjalnie jeden ze współpracowników Lecha Kaczyńskiego. Przypomina też, że sam Lech Kaczyński wielokrotnie podkreślał, że traktat podpisze, ale dopiero po decyzji Irlandczyków.