Steibach w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" podtrzymuje swoje wcześniejsze słowa z niemieckiego "Spiegla" o "polskim parciu na Zachód". Szefowa Związku Wypędzonych powołuje się na pocztówki, na których granice Polski podchodziły pod Berlin. I sugeruje, że w Polsce nacjonaliści sprzyjali Hitlerowi.
>>> Steinbach ograła wszystkich
"Te karty były nawet rozsyłane przez instytucję państwową. Pojawiały się także wypowiedzi, iż <obcy element> w Polsce należy zredukować poniżej 1 proc. Chodziło tu nie tylko o Niemców, ale także o Ukraińców i Białorusinów. Były to poglądy nacjonalistyczne. Bez Hitlera jednak nie udałoby się ich przeforsować w tak dramatyczny sposób" - twierdzi Erika Steinbach w części wywiadu opublikowanej tylko w internetowym wydaniu gazety.
Szefowa Związku Wypędzonych niby przyznaje, że gdyby Hitler nie rozpętał w Europie terroru, nie byłoby wypędzeń. Jednak szefowa Związku Wypędzonych winę za wysiedlenia po II wojnie światowej tradycyjnie zrzuca przede wszystkim na kraje, z których Niemcy musieli się wynieść. "Hitler otworzył puszkę Pandory z nieludzkim okrucieństwem. Jednak odpowiedzialność za wypędzenia ponoszą ci, którzy sprawowali tam władzę" - podkreśla.
>>> Bartoszewski: Ignorować Steinbach
Według Steibach, w Polsce traktowano Niemców gorzej, niż w innych krajach. "W życiu ma się przeważnie jakiś wybór. Szczególnie po wyzwoleniu się spod dyktatury. Belgia i Francja zachowały się w stosunku do niemieckiej mniejszości inaczej. Ukarano tylko winnych, chociaż w Belgii również doszło do masakry. Zdaję sobie sprawę z tego, że w Polsce reżim był inny. Ale pretekst do wypędzeń i w Belgii by się znalazł" - mówi.
>>> "Polska uprawiała apartheid na Niemcach"
Kontrowersyjna działaczka niemieckiej chadecji twierdzi, że w trakcie przesiedleń, zginęły aż dwa miliony Niemców. "W sumie mamy do czynienia z 15 mln Niemców wypędzonych z różnych krajów europejskich. Podczas wypędzeń zginęło bądź zaginęło około dwóch milionów ludzi. Na tereny dzisiejszych Niemiec dotarło około 12,5 miliona. Wszystkie te osoby objęte są przepisami niemieckiej ustawy o wypędzonych" - wylicza.
>>> Senator PiS: Niemcy to nasz wróg
Ale co ciekawe, dla Steinbach "wypędzeni" to także Niemcy, którzy trafiali na teren Niemiec dużo później, niż zaraz po wojnie. "Do tego dochodzą między innymipóźniejsi przesiedleńcy z byłego Związku Radzieckiego, z Rumunii oraz Niemcy, którzy w latach 80. i z początkiem lat 90. przybyli z terenów dzisiejszej Polski" - wyjaśnia w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".
>>> CSU solidarna ze Steinbach
Szefowa Związku Wypędzonych jak mantrę powtarza, że za wysiedlenia odpowiadają wszyscy, ale nie naziści. "Wypędzenie Niemców było jedną z konsekwencji nazizmu, wypędzeni nie są jednak jego ofiarami. Podczas wypędzeń, to znaczy do roku 1948, Hitlera i jego reżimu już nie było. Odpowiedzialność za nie ponoszą inni. Wypędzeni są ofiarami różnych reżimów oraz aliantów" - próbuje przekonywać.
>>> "Kaczyński to męski odpowiednik Steinbach"
Steibach cały czas stara się przekonywać, że Niemcy tak naprawdę byli przeciwnikami Hitlera. "Kiedy Adolf Hitler dochodził do władzy, moja matka miała 11 lat. Z pewnością to nie ona wybierała tego zbrodniarza. Mój ojciec miał 17 lat i też nie mógł jeszcze głosować, a mimo to całą swoją młodość spędził na wojnie. Z rosyjskiej niewoli wrócił w wieku 33 lat. Nie przyczynił się do stworzenia tego reżimu, ale musiał go przecierpieć" - opowiada Steinbach. I dodaje, że jej ojciec "na szczęście był w Luftwaffe", bo teraz nikt mu nie może zarzucić, że był nadzorcą w obozie koncentracyjnym.