Podczas piątkowej nowelizacji budżetu państwa pod nóż poszły wydatki społeczne. Zabrano pieniądze m.in. na gimbusy, podręczniki dla niewidomych dzieci, pomoc materialną dla studentów, program "Szklanka mleka dla ucznia" i fundusz solidarności społecznej. W sumie na pomocy społecznej zaoszczędzono 2,5 mld zł. I choć PO ustami m.in Zbigniewa Chlebowskiego przekonywała, że najbiedniejsi nie ucierpią, związki zawodowe protestują.
>>>Sejm klepnął większą dziurę budżetową
"Taka nowelizacja oznacza złamanie zawartego w marcu kompromisu między rządem, pracodawcami i związkami o działaniach antykryzysowych" - mówi Maciej Jankowski, wiceprzewodniczący "S". Jak tłumaczy, zapisano wtedy pomoc państwa dla tych, którzy stracą prace i nie mogą się utrzymać. "Jednak dla najbiedniejszych rząd nie przygotował nic, a teraz nieuchronnie spowoduje zwiększenie skali ubóstwa" - dodaje Jankowski.
>>>Najbogatsi mogą zacząć się bać. PO im zabierze
I wylicza - "brak rewaloryzacji rent i emerytur, zamrożenie kwoty uprawniającej do uzyskania pomocy społecznej, brak podwyżek płacy minimalnej".
"Solidarność" żąda rzetelnych symulacji dotyczących zagrożenia biedą i działań ochronnych. Nie tylko dla posiadaczy kredytów hipotecznych - stosunkowo dobrze sytuowanych i pracodawców. Głównie dla najbiedniejszych rodzin. W przeciwnym wypadku już na początku sierpnia chce zdecydować o wystąpieniu z komisji trójstronnej. "Czy jest sens udawać, że w komisji trójstronnej toczy się jakiś dialog, że coś można tam uzgodnić?" - pyta retorycznie Jankowski. Narzeka, że ustawy rząd kieruje do Sejmu bez konsultacji. A tam żadna poprawka, która nie jest zgłoszona przez koalicję, nie przechodzi.
"Występując z komisji trójstronnej, pokażemy całej UE, w jaki sposób rząd polski powołujący się na etos <Solidarności>, m.in. wysuwając Jerzego Buzka na szefa Parlamentu Europejskiego, sam realizuje te wartości w praktyce" - mówi Jankowski.
W ocenie cięć budżetowych "Solidarność" nie jest odosobniona. Także ZNP ostrzega, że skutki oszczędności mogą dotknąć najbardziej potrzebujących. Wprawdzie rząd zagwarantował, że płace nauczycielskie nie ucierpią, ale samorządom może zabraknąć pieniędzy na utrzymanie oświaty. "Samorządy, racjonalizując wydatki, polikwidowały szkoły. A teraz niespodzianka. Okazuje się, że będą musiały same finansować dowóz dzieci do innych szkół" - mówi Sławomir Broniarz, prezes ZNP. Obawia się on, że samorządy, do których w czasach kryzysu wpływa coraz mniej pieniędzy, nie udźwigną ciężaru finansowego dopłat do gimbusów, mleka w szkołach i dodatków do nauczycielskich pensji.
Zbulwersowani cięciami społecznymi są liderzy OPZZ. Zapowiadają wielką konferencję z udziałem specjalistów, na której przedstawią skutki budżetowych oszczędności dla zwykłych ludzi."Wbrew zapowiedziom wyborczym zrezygnowano z pomocy rodzinom, a samorządom nie wystarcza na pomoc społeczną. Ten budżet oznacza, że będzie nam się żyło coraz gorzej" - dodaje Wiesława Taranowska, wiceprzewodnicząca OPZZ.