Po wtorkowym spotkaniu z prezydentem wczoraj przedstawicielki Kongresu Kobiet wybrały się do premiera. "Zyskałyśmy dziś wielkiego sojusznika naszej sprawy" - cieszyła się po spotkaniu prof. Magdalena Środa. Wraz z innymi działaczkami Kongresu namawiała Donalda Tuska do poparcia ustawy gwarantującej kobietom połowę miejsc na listach wyborczych.

Reklama

>>>Lech Kaczyński popiera walke o parytet

Wprawdzie nie usłyszały od Tuska, jak będzie głosował, gdy ustawa o parytetach znajdzie się w Sejmie, ale i tak były zadowolone. "Premier generalnie jest za ustawą, ale wtedy gdy będzie nam gwarantowała 50 proc, a nie 33" - podkreślała Henryka Bochniarz z rady programowej Kongresu.

Jak wyjaśniła, Donald Tusk uważa, że skoro większość społeczeństwa to kobiety, powinny mieć właśnie połowę miejsc (o 33 procentach mówił prezydent). Co jeszcze działaczki miały usłyszeć od premiera? Że w przyszłorocznych wyborach samorządowych "jedynkami" w połowie okręgów będą kobiety, na listach będą one umieszczane na przemian z mężczyznami. Premier natomiast niechętnie patrzy na pomysł powołania rzecznika kobiet - o to też walczą zwolenniczki parytetów.

Reklama

>>>Posłowie nie chcą kobiet w Sejmie

Prezydent bardziej jednoznacznie poparł postulaty pań. Powiedział wprost, że gdy ustawa trafi na jego biurko, na pewno ją podpisze. Ale czy obywatelskim projektem w ogóle zajmie się Sejm? To czołowe przedsięwzięcie Kongresu Kobiet, który po raz pierwszy w czerwcu odbył się w Warszawie. Połączył on organizacje pozarządowe, przedstawicielki biznesu, polityki, nauki, sztuki i wielu innych środowisk.

Jednak Platforma wcale nie garnie się do gremialnego poparcia. Zbigniew Chlebowski, szef klubu PO, powiedział, że postulaty nie są jednoznacznie przyjmowane w klubie.

Reklama

Na spotkaniu z parlamentarzystkami partii, które dwa tygodnie temu zorganizował wiceszef PO Grzegorz Dolniak, okazało się, że w tej sprawie są one dużo bardziej radykalne od kolegów iniemal wszystkie są takiej propozycji przeciwne!

PO też wie, że trudno jej będzie zlekceważyć tysiące podpisów, które zbiorą działaczki pod projektem ustawy. Dlatego dwa tygodnie temu na spotkaniu władz PO premier przestrzegał przed bagatelizowaniem sprawy parytetów. "Donald ostrzegał, by nie wypowiadać się w tej kwestii zbyt radykalnie, bo potem będziemy musieli zjadać własne języki" - opowiada członek władz PO.

>>>Partia Kobiet będzie szukać mężczyzn?

Platforma do tej pory jako ugrupowanie liberalne występowało przeciwko parytetom, choć różne formy wspomagania obecności kobiet na listach PO istniały, np. zasada, żeby zawsze w pierwszej trójce była kobieta.

Akcja środowisk kobiecych może to zmienić. Szczególnie po deklaracji prezydenta, że ustawę podpisze.

To stawia PO pod murem, tym bardziej że do wyborów prezydenckich został rok. "Te kobiety są bardzo zdeterminowane, a temat jest nośny. Bardzo prawdopodobny jest scenariusz, że na jesieni będziemy mieli projekt ustawy poparty milionem podpisów. Kto będzie mógł odmówić?" - mówi członek władz PO.

p

Joanna Kluzik-Rostkowska dla DZIENNIKA:

Warto poprzeć wprowadzenie parytetu jako rozwiązania sprzyjającego stopniowemu wzrostowi udziału kobiet w polityce. Ale też szerzej - w życiu publicznym.

Moje doświadczenie jako ministra pracy, kiedy przeprowadzałam ustawy związane z polityką rodzinną, pokazało, że są takie obszary, w których kobiety radzą sobie znacznie lepiej niż mężczyźni. Nie wynika to oczywiście z ich złej woli i pojawia się w specyficznych kwestiach, które dotyczą tylko kobiet. Zdarzało się na komisjach w Sejmie, że byłam rozumiana przez wszystkie kobiety, przy jednoczesnym niezrozumieniu ze strony mężczyzn. Są na przykład badania, z których wynika, że gdyby kobiety miały większy wpływ na podział pieniędzy samorządowych, to dysponowałby nimi inaczej. Więcej przeznaczałyby np. na bezpieczeństwo. Są więc różne sytuacje, w których kobiety naturalnie reagują inaczej niż mężczyźni, sprawy, których mężczyźni nie zauważają.

czytaj dalej



Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy - problem demograficzny. Polki uzależniają urodzenie dziecka od dostępu do rynku pracy. Nie znaczy to, że każda młoda mama chce zostawić w domu dziecko i pójść do pracy, ale jest ważne, żeby miała większe poczucie komfortu, że będzie mogła do niej wrócić. Parytet może w tym pomóc. Trzeba pomóc kobietom na rynku pracy, do którego znacznie lepszy dostęp mają mężczyźni. Dodatkowo, kobiety będące na tych samych stanowiskach co mężczyźni zarabiają znacznie mniej.

Pamiętam moment, gdy przeprowadzałam przez parlament ustawę wydłużającą urlop macierzyński o dwa tygodnie. Różne niuanse tego rozwiązania rozumiały wszystkie kobiety, niezależnie od partii politycznej z jakiej były, i żaden mężczyzna. Te przykłady dowodzą, że gdyby było w parlamencie więcej kobiet, takie rozmowy byłyby znacznie łatwiejsze. I lepsze byłoby polskie prawo. Dla uczciwości trzeba dodać, że są oczywiście sprawy, które lepiej rozumieją mężczyźni.

Parytety nie dyskryminują. Wprowadzanie ich to naturalny wynik zmian społecznych i gospodarczych. Chodzi o to, żebyśmy się mogli jako społeczeństwo lepiej zrozumieć. O uczestnictwie kobiet w życiu politycznym ostatecznie zadecydują przecież wyborcy, parytet zakłada przecież tylko danie głosującym możliwość wyboru. To tylko sprawa dania kobietom szansy. Kierownictwo partii zawsze przecież wpływa na kształt list wyborczych i często niestety już na tym etapie, nie zawsze demokratycznie, panie tracą szansę na pokazanie się w kampanii wyborczej. Tu pada zazwyczaj argument, że to naturalne, że mężczyzn w polityce jest więcej. To kolejny mit, bo zwyczajnie są ludzie, którzy się nadają do polityki, i tacy, którzy sobie w niej zupełnie nie radzą. Płeć nie ma z tym nic wspólnego. O wszystkim decydują predyspozycje, talent i chęci. I równe szanse. Parytety je wyrównują.

Jakikolwiek będzie finał rozważań o parytetach w sensie ustawy, to najważniejsza jest sama już debata na ten temat i dążenie, by kobiet w polityce będzie więcej. Udział kobiet w życiu publicznym już się zwiększył. Wystarczy zobaczyć, jaki był ich udział w latach 90., a jak wygląda to teraz. W ramach odbywającego się ostatnio Kongresu Kobiet - który był niezwykle ważnym wydarzeniem - zaprezentowano badania, z których wynika, że 60 proc. polskich kobiet chce głosować na kobiety. Politycy nie mogą tego faktu ignorować i - niezależnie od tego, czy dojdzie do wprowadzenia parytetu, czy nie - musi to wpłynąć na kształt list wyborczych.