Mikołaj Wójcik: Co się stało PiS-owskim ludziom w KRRiT, że wybrali do rad nadzorczych mediów publicznych ludzi jednoznacznie kojarzonych albo z SLD, albo z pańskimi rządami w TVP?
Robert Kwiatkowski*: Czy oni są jednoznacznie kojarzeni z SLD? Można wskazywać na różne elementy ich biografii, ale nie bądźmy drobiazgowi. Chodzi o osoby, których kompetencja w dziedzinie mediów, niezależnie od tego, jakie mają sympatie polityczne, jest niepodważalna. I nawet najwięksi ich przeciwnicy tego nie kwestionują.

Reklama

>>> Układ PiS i SLD w mediach publicznych

Dotąd raczej kwestionowali. Co się więc stało?
Wydaje mi się, że przewodniczący Krajowej Rady - i należą mu się za to wyrazy uznania - dojrzał do poglądu, że w tej formule, jaka została nadana mediom publicznym w grudniu 2005 r., daleko się nie pociągnie. Zarówno jakość tych kadr, które przyszły do TVP i Polskiego Radia, jak i formuła polityczna przerosły wszelkie negatywne oczekiwania.

Te kadry to: Krzysztof Czabański, Andrzej Targalski, Sławomir Siwek, Andrzej Urbański...Sam pan ich wymienił. Ja nie chcę mówić o nazwiskach, bo sam wiele razy byłem obiektem ataków, motywowanych nawet nie polityką, ale jakimiś uprzedzeniami towarzyskimi. Ale co po ich czterech latach rządów zostało w tej telewizji? Jakim trwałym dorobkiem mogą się oni pochwalić? Trudno coś wskazać poza atmosferą podejrzliwości, szczuciem, skandalami i konfliktami.

Reklama

>>> Posłanka PO o decyzji KRRiT: Bezwstydna

Jeszcze niedawno raport z prac rywinowskiej komisji śledczej autorstwa Zbigniewa Ziobry uznawał pan za atak na siebie. A dziś ludzie ze środowiska, które reprezentuje Ziobro, razem z pańskimi tworzą nową koalicję medialną.
Nie jestem zwolennikiem odpowiedzialności zbiorowej. Za ten raport pozwałem Sejm. Ale Ziobro to jedno, a Kołodziejski i inni członkowie KRRiT to drugie. A to oni wybierali te rady.

czytaj dalej

Reklama



Wierzy pan w to? Ja sądzę jednak, że to Grzegorz Napieralski z Jarosławem Kaczyńskim wybierali te rady.
Nie wiem, co robi pan Kaczyński, ale Napieralski jest na urlopie. I to dość daleko.

Są telefony komórkowe.
Nie wszystko się przez telefon da załatwić. Ale jak znam Napieralskiego, jest on daleki od skłonności do ustalania spraw kadrowych, tak jakby to były nominacje z klucza partyjnego. Prędzej takie tendencje ma Jerzy Szmajdziński, który w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" pozwolił sobie na naprawdę humorystyczne sformułowania.

Twierdząc, że "zarząd SLD nikomu nie dawał zgody na takie porozumienie"?
Dokładnie. To ośmiesza tego polityka. Oczywiście, że zarząd SLD nie podejmował takiej decyzji, i mam nadzieję, że nigdy nie będzie. Nie idźcie tą drogą, chciałoby się powiedzieć Jerzemu Szmajdzińskiemu.

>>> Minister nie będzie blokował zmian w TVP

A może po prostu Szmajdziński uważnie czytał pański artykuł z "Trybuny" sprzed roku. Pisał pan wówczas, że "Platformie chodzi o wepchnięcie SLD w ramiona PiS i obrzydzenie SLD wyborcom tej partii na tyle, żeby zapewnić możliwie duży przepływ lewicowego elektoratu w stronę PO". No to wepchnęła...
Po pierwsze od tego czasu trochę wody upłynęło. Wybory do Parlamentu Europejskiego potwierdziły, że i PiS, i SLD mają swój twardy elektorat, który nigdzie nie odpłynie.

W tym samym tekście pisał pan, że Platforma zmuszała SLD do poparcia ustawy medialnej argumentem, że trzeba "wyrzucić PiS i jego akolitów z mediów publicznych" i elektorat nie wybaczyłby posłom lewicy innego zachowania. Co się zmieniło, że nagle elektorat ma wybaczyć sojusz z PiS?
Nie ma mowy o żadnej koalicji PiS z SLD w mediach publicznych. Wybrane rady nadzorcze faktycznie mają zaskakujący kształt. Ale najważniejsze, że nie pozostawiają ministrowi skarbu państwa innego ruchu niż uzupełnienie ich składów. Bo gdyby stało się inaczej, to Platforma otwarcie przyznałaby, że chroni interesy LPR w mediach. PO popełnia błędy, ale nie ma - jak na razie - skłonności samobójczych. Trzeba jak najszybciej wyłonić nowy, kompetentny zarząd TVP.

czytaj dalej



Jakiś typ na prezesa TVP?
Nie mam. Oby to był tylko sprawny menedżer, którym interesować się będziecie raczej w dodatku "Wall Street Journal” niż na stronach politycznych.

A gdyby członkowie nowej rady wpadli na pomysł, że może zostać nim Robert Kwiatkowski?
Gdyby mieli takie pomysły, to korzystając z państwa uprzejmości, chciałbym poprosić, by sobie tym nie zawracali głowy.