W rozmowie z PAP lider Kukiz'15 mówi o współpracy z Prawem i Sprawiedliwością. Deklaruje, że nie podpisał z tym ugrupowaniem żadnego weksla, ale wynika to z zaufania, którym darzy prezesa tej formacji Jarosława Kaczyńskiego. Zapowiada także, że jeśli Zjednoczona Prawica wygrywa najbliższe wybory 15 października, nie obejmie żadnych funkcji w rządzie i nie będzie zainteresowany zasiadaniem w żadnej spółce Skarbu Państwa. Przyznał też, że będzie się cieszył, jeżeli uda mu się wprowadzić do Sejmu 3-4 posłów ze swojego środowiska.

Reklama

Polska Agencja Prasowa: Czy Paweł Kukiz czuje się już zawodowym posłem czy wciąż artystą, bo w rubryce w PKW ma Pan wciąż wpisane "muzyk"?

Paweł Kukiz: Jeszcze tego artystę bardzo mocno chronionego w sercu noszę, natomiast biorąc udział w polityce trzeba tak uzbroić wrażliwość, że w tej chwili realizacja tego nie wchodzi w rachubę. Mam nadzieję, że w ciągu najbliższych czterech lat uda się zmienić ordynację wyborczą, kluczowe sprawy ustrojowe i będę mógł spokojnie tego artystę w sobie uruchomić, ale niekoniecznie chodzi mi o koncertowanie, tylko usiąść sobie przy instrumentach, pisać teksty i uwolnić swoją wrażliwość.

Ta kadencja to jest ostatnia szansa na wprowadzenie moich postulatów i nie zamierzam - bez względu na wynik, czy osiągnę ten cel czy nie - w Sejmie kolejnej kadencji już przebywać. Daje sobie cztery lata.

PAP: Czy po złych doświadczeniach z Polskim Stronnictwem Ludowym podpisał Pan z Prawem i Sprawiedliwością jakiś weksel?

Reklama

Nie potrzebuje podpisania weksla. Pokazywałem ostatnio podczas debaty opolskich "jedynek" politykowi PO Tomaszowi Siemoniakowi moją umowę z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim z 2021 roku. Wszystkie punkty tej umowy zostały zrealizowane, a nawet więcej, bo przegłosowane zostały ustawy: w obronie polskich aptekarzy przed wykupem przez zagraniczne korporacje, a także zliberalizowanie przepisów dotyczących eksploratorów, ale też głosowanie ws. obniżenia progów w referendach lokalnych.

Nie mam absolutnie żadnych powodów, bym osobiście miał nie wierzyć Jarosławowi Kaczyńskiemu. Względem mnie - wywiązał się on ze wszystkich zobowiązań i to z dużą nawiązką. Nie biorę żadnych spółek, więc to PiS-owi powinno zależeć na tym, żeby realizować te postulaty, aby mieć lojalnego koalicjanta.

Reklama

PAP: Ustalił Pan listę priorytetowych projektów z prezesem PiS? Co będzie pierwszym postulatem, za który "Kukiz się sprzedał"?

Nie ustalałem, ale jedno jest pewne - my nie mamy za dużo czasu, żeby wprowadzić moje postulaty, zakładając, że jako Zjednoczona Prawica wygrywamy wybory. Mamy około roku, bo później następuje wymiana prezydenta, który te ustawy podpisuje i nie wiem, czy prezydentem będzie osoba życzliwa tym postulatom, czy nie. Według mojej wiedzy, prezydent Andrzej Duda jest życzliwie nastawiony do zmian w ordynacji wyborczej na ordynację mieszaną czy na sędziów pokoju czy zwiększenia roli referendum.

PAP: Jeśli Zjednoczona Prawica wygra wybory, to wejdzie Pan do rządu?

Nie, ja na pewno nie. Nie chce. Ja, Paweł Kukiz nie będę zabiegał ani o żadne spółki, ani o jakieś funkcje w rządzie. W tym ustroju jest bardzo istotne, żeby druga strona nie miała cię jak trzymać. My z Prawem i Sprawiedliwością trzymamy się tymi ustawami, postulatami, projektami programowymi i niech tak zostanie.

PAP: Na ilu posłów Kukiz'15 liczy Pan w przyszłym Sejmie?

To obywatele powinni wprowadzać posłów i taką zmianę w ordynacji wyborczej przewiduje Prawo i Sprawiedliwość, czyli 230 posłów wprowadzanych bezpośrednio przez obywateli i 230 za pośrednictwem partii politycznych, czyli tak jak jest to dzisiaj. Jest kilku kandydatów, około ośmiu z ramienia Kukiz'15 i jeżeli uda się wejść 3-4 - byłoby super.

PAP: Czy referendum, które odbędzie się wraz z wyborami 15 października, osiągnie wymaganą frekwencje? Weźmie w nim Pan udział?

Brałem udział w referendum Bronisława Komorowskiego, zbierałem podpisy pod 4xTAK Platformy Obywatelskiej. Referendum to jest dla mnie rzecz święta i wezmę również udział w referendum PiS. Nie oznacza to, że nie będę walczył w kolejnej kadencji o prawdziwe referendum, czyli wprowadzenie referendum czysto obywatelskiego, gdzie to obywatele proponują pytania i Sejm po zebraniu określonej liczby podpisów jest zobowiązany do bezwarunkowego rozpisania referendum.

Referendum PiS-u czy Komorowskiego, a wcześniej 4XTAK Platformy to są referenda partyjne - dla mnie jako znawcy tematu referendów - noszą one znamiona plebiscytu. Nie stoi to jednak w kolizji z ogromną wagą pytań, jakie PiS w referendum zadało. Odpowiedź na te pytania i przekroczenie wymaganego progu to sprawa kluczowa, bo one obligują każdą władzę w Polsce do prowadzenia takiej polityki, która buduje państwo polskie i uniemożliwia osłabianie tego państwa.

PAP: A jak Pan odbiera kampanie, które zachęcają do tego, aby nie brać udziału w referendum?

To są rzeczy straszne, szkodzące nawet partyjnej demokracji. To są antydemokratyczne działania. Zniechęcanie do udziału w decydowaniu o losach państwa jest postawą antyobywatelską, szkodliwą, czy dotyczyłoby to referendów rozpisywanych przez PiS czy przez Platformę. Mimo, że w referendum Komorowskiego pytania były wyjątkowo nieprecyzyjne np. "Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej?", ale niedookreślone w jakiej w liczbie czy dwóch czy 460, to mimo wszystko w nim uczestniczyłem.

Te pytania są skonstruowane w sposób precyzyjny, jednoznaczny, ale zarzuty, że odpowiedzi na te pytania są oczywiste, to są zarzuty wyjątkowo podłe, bo ja ponownie przypomnę referendum Komorowskiego, że było zadane pytanie: "Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika?". Bardziej oczywistej odpowiedzi niż "tak" nie ma.

Jak dodamy do tego wypowiedź Donalda Tuska, który deklaruje, że unieważni to referendum, to on tym samym daje dowód na to, że jest zwolennikiem władzy bardzo autorytarnej, jednoosobowej.

PAP: Sondaże dają zwycięstwo PiS, ale nie dają mu większości. Koalicja z Konfederacją jest realna?

Jest naprawdę nieistotne z kim się idzie, tylko co się niesie. Jeśli Polsce miałaby się przysłużyć koalicja Prawa i Sprawiedliwości obojętnie z jakąkolwiek opcją polityczną, to będzie dobrze. Natomiast nie wydaje mi się, żeby Konfederacja chciała jakiekolwiek koalicji. Ona liczy - moim zdaniem niesłusznie, bo może się przeliczyć - że np. zwycięża PiS, powstanie rząd mniejszościowy a Konfederacja spowoduje nieuchwalenie budżetu i nastąpią przyspieszone wybory. Jeżeli Konfederacja liczy, że dzięki temu otrzyma więcej głosów niż w tych wyborach, to może się bardzo mocno pomylić.

Rozmawiał Grzegorz Bruszewski