Znamy kształt nowego Sejmu. Liderzy Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy dysponują większością i deklarują gotowość do utworzenia rządu. Mają 248 głosów, czyli sporo ponad wymagane minimum 231 mandatów. Dlatego Donald Tusk zaapelował do prezydenta o „energiczne i szybkie decyzje”, które umożliwią powołanie rządu i sejmowej większości. – Zwycięskie demokratyczne partie są w stałym kontakcie i są w stanie przejąć odpowiedzialność za rządy w kraju w każdej chwili – zwrócił się do Andrzeja Dudy lider KO.
Ta presja na prezydenta, by jak najszybciej przekazał władzę dotychczasowej opozycji, to odpowiedź na zapowiedzi ze strony Pałacu Prezydenckiego, że Andrzej Duda powierzy misję tworzenia rządu przedstawicielowi PiS, czyli ugrupowania, które uzyskało w wyborach największe poparcie. Taki scenariusz oznaczałby, że opozycja mogłaby utworzyć rząd w tzw. drugim kroku, gdy inicjatywa w zakresie powoływania premiera znajdzie się po stronie Sejmu.
Nie można wykluczyć, że wobec stabilnej większości opozycji w Sejmie prezydent to jej od razu przekaże inicjatywę. Jednak jego pierwszą decyzją będzie wyznaczenie terminu posiedzenia Sejmu, na co ma 30 dni od wyborów. – Poprzednio, cztery lata temu, Sejm zebrał się 12 listopada, parlament jest wybierany na czteroletnią kadencję, nie ma powodu, by ją zanadto skracać – słyszymy w Pałacu.
Nawet jeśli opozycja sformuje rząd, to choć będzie mogła uchwalać ustawy, nie będzie w stanie odrzucać prezydenckich wet. Nie pomoże nawet ewentualne wsparcie Konfederacji, bo nawet z nią KO, Trzeciej Drodze, Lewicy i tak będzie brakować 10 głosów. Nie mówiąc już o innej większości, dotyczącej zmian w Konstytucji – do czego potrzeba 307 głosów.