Lider Koalicji Obywatelskiej Donald Tusk spotka się w tym tygodniu w Brukseli z najwyższymi urzędnikami unijnymi m.in. z szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen i przewodniczącą Parlamentu Europejskiego Robertą Metsolą, by naprawić relacje z UE i odblokować zamrożone fundusze dla Polski. W czwartek natomiast weźmie udział w spotkaniu przywódców europejskich partii centroprawicowych.

Reklama

Stawką wizyty w Brukseli jest dostęp Polski do Krajowego Planu Odbudowy, z którego Warszawa może otrzymać 35,4 mld euro w grantach i pożyczkach oraz do wartych 76,5 mld euro funduszy spójności.

W świetle zmian jakie zachodzą na polskiej scenie politycznej, ważne jest również odbudowanie wiarygodności Polski w kwestii funduszy.

Przypomnijmy, we wrześniu 2021 r. TSUE postanowił, że Polska ma płacić KE 500 tys. euro dziennie za niewdrożenie środków tymczasowych i niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów. Naliczanie kar wstrzymano po polsko-czeskim porozumieniu w tej sprawie, w lutym 2022 roku. Komisja potrąciła wówczas z wierzytelności Rzeczpospolitej Polskiej wobec Unii Europejskiej z tytułu zwrotu wydatków z funduszy unijnych niespłacony dług wraz z odsetkami w łącznej kwocie 68 mln 591 tys. 910 euro i 95 centów.

Reklama

Innym zobowiązaniem nałożonym na Polskę przez TSUE była zapłata na rzecz Komisji Europejskiej kary w wysokości 1 mln euro dziennie za to, że nie RP zawiesiła stosowania przepisów odnoszących się do uprawnień ówczesnej Izby Dyscyplinarnej SN wobec sędziów. Od końca października 2021 do wydania wyroku w tej sprawie, do którego doszło w czerwcu br. naliczono Polsce ponad 500 mln euro kar. Co daje ponad 2 miliardy złotych.

"Ogromną szansę straciliśmy, bo te środki poszły na kary"

O komentarz do zablokowanych w ostatnich latach funduszy i kar, jakie dotknęły Polskę, poprosiliśmy sędziego Bartłomieja Przymusińskiego, rzecznika prasowego Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia” - Przede wszystkim jest to zaprzepaszczona szansa na efektywne wykorzystanie tych środków na prawdziwą reformę sądownictwa. Za te pieniądze moglibyśmy zdigitalizować akta sądowe i przechodzić na rozwiązania cyfrowe, zamiast opierać się na archaicznych dokumentach papierowych. Dodatkowo umożliwienie ludziom składania pozwów drogą elektroniczną, zamiast tradycyjnej poczty, mogłoby znacząco przyspieszyć postępowania sądowe, zwłaszcza że podczas rządów Zbigniewa Ziobry wydłużyły się one o 80 procent – mówił w rozmowie z Dziennik.pl sędzia Bartłomiej Przymusiński.

Zdaniem prawnika te pieniądze "można było też zainwestować w ulepszenie warunków obsługi interesantów w sądach". - Przecież, budowa jednego nowego budynku sądowego kosztuje średnio około 50 milionów złotych, a teraz mamy prawie 2 miliardy złotych kary. To oznacza, że praktycznie każdy sąd rejonowy mógłby mieć za te pieniądze nowoczesny budynek. To pokazuje, jak ogromną szansę straciliśmy, bo te środki poszły na kary – stwierdził.

Jednocześnie ekspert wyraził nadzieję, że "w związku ze zmianą rządu nastąpi rewizja działań podejmowanych w obszarze wymiaru sprawiedliwości", a to pozwoli na budowę systemu opartego na zasadach państwa prawa. - Być może uda się, chociaż część tych środków odzyskać w formie dotacji z UE, co pozwoli na modernizację polskiego sądownictwa – dodał Przymusiński.

I jako przykład wskazał Słowację, która swoje sądy, szczególnie koncentrując się na cyfryzacji, modernizuje właśnie z funduszy KPO. - W Polsce, niestety, nie tylko ponieśliśmy ogromne kary, ale również nadal mamy zablokowane środki z KPO, a środki z UE są zagrożone. To się musi zmienić, bo świat nam uciekł. Wszyscy idą do przodu, a my nie tylko staliśmy w miejscu, ale zaczęliśmy się cofać. Trzeba jak najszybciej przeciąć węzeł gordyjski neoKRS pozostawiony przez PiS i budować nowoczesne sądy – podsumował nasz rozmówca.