Donald Tusk wybrany większością sejmową na premiera, wygłosił we wtorek expose. Przedstawił w nim program swojego rządu, a także sylwetki desygnowanych do rządu ministrów. O komentarz do wystąpienia poprosiliśmy dr Mirosława Oczkosia, eksperta ds. wizerunku i marketingu politycznego.
Aneta Malinowska, Dziennik.pl: Jak pan ocenia dzisiejsze wystąpienie Donalda Tuska?
Dr Mirosław Oczkoś: Exposé było nowatorskie i odmienne od wszystkich poprzednich wystąpień premierów, w tym także od wystąpień Tuska sprzed lat. Przede wszystkim charakteryzowało się brakiem konstrukcji siermiężnej, a zamiast tego było bardzo sprytnie skonstruowane. Na początku zaskoczyło uderzeniem emocjonalnym (czyli manifestem szarego człowieka – przyp. red.) – zawsze ryzykownym, bo dopiero czas pokaże, czy było to opłacalne. Niemniej jednak odniosło skutek, ponieważ skupiło uwagę i wywołało wściekłość przeciwników.
Nowatorskie expose Donalda Tuska
Na czym polegało nowatorstwo przemówienia?
Po pierwsze, zauważalna była odmienność w prezentacji kandydatów na ministra. Tusk nie posłużył się szablonowym podejściem, opartym na suchych faktach z życiorysów, takich jak miejsce urodzenia, szkoła, zdobyte wykształcenie itp. Zamiast tego było bardzo osobiste, zawierało po kilka zdań o każdym z ministrów, które miały utkwić w pamięci. Każdy kandydat został przedstawiony w sposób nieencyklopedyczny, ale za to bardziej autentyczny. I to jest nowe. W polskiej polityce mało kto to potrafi. Myślę, że tu mógł być inspiracją Szymon Hołownia, który od kilku tygodni prowadzi obrady Sejmu w sposób niespotykany wcześniej w Polsce, co przekłada się na wyniki oglądalności. W związku z tym exposé nie mogło odbiegać od tej nowej jakości, której ludzie już się przyzwyczaili.
Czy przez lata Donald Tusk ewoluował, dojrzał jako polityk?
Obecnie Donald Tusk to zupełnie inny człowiek niż na przykład 16 lat temu, gdy po raz pierwszy obejmował stanowisko premiera. Widać, że jest dużo luzu, dużo przestrzeni na kontrolowaną improwizację. Widać, że Tusk odstaje od polskich polityków, jeśli chodzi o wystąpienia publiczne, mowę ciała, reakcje, kontrolę nad tym. Pomijam absolutnie sympatie czy antypatie polityczne, ale jeśli młodzi politycy chcieliby się uczyć, to polecałbym, aby uczyli się właśnie od niego.
Zatem można powiedzieć, że doświadczenie unijne się przydało…
Przed nim na mównicę wyszli Braun i Macierewicz. Nie jestem pewien, czy Tusk nie zaczął swojego wystąpienia inaczej, niż zamierzał. Widać było jakieś 3 sekundy wahania, ale później rytm się pojawił. Po wystąpieniu Tuska można dostrzec, że pięć lat spędzonych w Europie nauczyło go innego sposobu prezentacji, który jest tam wymagany od polityków zachodnich. Jednak trzeba też pamiętać, że główną bronią Tuska w kampanii wyborczej było podróżowanie i rozmawianie, a przecież trening czyni mistrza.
I myślę, że konstrukcja exposé była wymyślona na zasadzie: uderzamy, a później będziemy to rozmasowywać, ale żeby coś ludziom w pamięci zostało. No i zostało uderzenie na początku, ryzykowne – nie wiem, jak to będzie odebrane.
Co jeszcze oprócz odczytania manifestu mogło być inaczej?
Jeśli chodzi o wystąpienie Tuska, to końcówka mogłaby być bardziej zwarta, zwięzła. Jednak on poczuł się dobrze i wrzucił sobie polemizowanie.
Zdecydował, że trzeba zrobić wrażenie, że coś się dzieje, bo wyborcy większości parlamentarnej mają od dwóch miesięcy poczucie, że nic się nie dzieje. W związku z tym Tusk musiał dać jakiś znak i dał, mówiąc m.in. że z ministrami siedzi po godzinach, po nocach i już - zanim jeszcze oficjalnie powołano rząd - pracują.
Dr Oczkoś: Tusk musiał pokazać, że ma moc sprawczą
Czyli sprawczość? Jaki miał popłynąć główny przekaz do społeczeństwa?
Na początku chodziło o pokazanie, że PiS jest niemoralny, jednak później przedstawiono konkretne zagadnienia, takie jak fakt, że przedsiębiorcy zapłacą VAT dopiero po otrzymaniu środków z faktury, czy też propozycja 30 proc. podwyżki dla nauczycieli. To jest zdecydowany krok, spełniający społeczne oczekiwania.
Tusk musiał pokazać, że ma moc sprawczą. Powiedział, że jutro leci do Brukseli, a później na Łotwę. I to są takie sygnały, że już działamy, jesteśmy sprawczy. To jest gra polityczna. Ludziom musi coś w głowie zostać, a zostaje emocja. Już wczoraj dużo ugrał. Jakbym miał to podzielić tak bardzo akademicko, to wczoraj było zagajenie do exposé, a dzisiaj był wstęp, rozwinięcie i zakończenie, tylko w nowej formie.
A wystąpienie Mariusza Błaszczaka wpłynęło na odbiór wystąpienia nowego premiera?
Tak. Błaszczak stworzył bardzo pozytywne tło dla Tuska. Zdziwiłem się nieco, ponieważ PiS zazwyczaj był sprawny w zakresie marketingu politycznegoi kreowania wizerunku. Niemniej jednak odwołanie się do wczorajszego exposé premiera Morawieckiego było moim zdaniem żenujące. Powinni to po prostu przemilczeć, ale pan Błaszczak miał to napisane, podjął temat i to wyeksponował. I ludzie znowu mieli porównanie.
PiS zrobił Donaldowi Tuskowi przysługę …
W porównaniu do poprzednich wystąpień Morawieckiego, to wczorajsze było najsłabsze. Natomiast dzisiaj wyszedł zwycięzca, który czuł swoją siłę. Było widać kontrast między takim "zabiedzonym” Morawieckim z wczoraj a Tuskiem, który panował na tej mównicy, który się tam czuł doskonale, na co również wskazywała mowa ciała nowego premiera.
Ta gra polityczna toczy się nieustannie. Exposé miało 4-5 głównych celów, z których większość została osiągnięta. Przede wszystkim potwierdzono, że będzie nowy rząd, co jest istotne dla samej stabilności rządzenia. Ponadto pobudzenie prawej strony do niezbyt mądrych wypowiedzi, też jest skutkiem wystąpienia Tuska.
Parlamentarzyści PiS nie przygotowali się odpowiednio…
Niestety, wydaje się, że PiS nie zaktualizował swojej strategii. Oni tak jakby "strzelali" do Tuska sprzed 12 lat. Natomiast Tusk dzisiaj jest zupełnie innym człowiekiem. Jest starszy, jest bardziej doświadczony i co najważniejsze wychodząc na mównicę, był pewny siebie, bo cel, który zakładał – osiągnął, czyli pokonanie Kaczyńskiego i odsunięcie PiS-u od władzy. Osiągnął cel osobisty i cel krótkoterminowy polityczny, bo teraz Kaczyński będzie siedział trzy metry w dole w stosunku do premiera Tuska, co będzie zapewne dla Kaczyńskiego sporym dyskomfortem.
Możemy w takim razie powiedzieć, że Donald Tusk powrócił w całkiem dobrej formie?
Exposé Tuska uwydatniło, że politycznie nadal jest on pełen świeżości, czyli ma energię i nowe pomysły, co stanowi ważny aspekt dla młodszych wyborców. Obecny rząd chcąc utrzymać się na scenie jak najdłużej, musi postawić na efektywną komunikację i pozytywny PR.
O właśnie. Skoro mówimy o komunikacji, czy jej styl z wyborcami i z mediami zmieni się teraz?
Ewidentnie tak. I nie będzie to dużym wyzwaniem. Już teraz wszyscy zaczynają mówić: "WOW, jest inaczej". Rządy PiS komunikowały się głównie poprzez oświadczenia, brakowało pytań i interakcji. Ludzie chcą widzieć polityka, Tusk to rozumie, choć w polskiej polityce taki styl wciąż nie jest standardem. Myślę, że Hołownia go zmotywował, pokazując młodym ludziom, że dobrze, iż wybrali Polskę 2050, bo teraz będzie inaczej. Kiedy ktoś włączał Sejm poprzedniej kadencji i widział 30 sekund na pytanie i 1 minutę na odpowiedź, zastanawiał się, po co to oglądać i wyłączał. Ten zamordyzm i zamknięty styl komunikacji odrzucał. Dlatego, teraz gdy ktoś otwiera choć trochę te drzwi, ludzie mówią "WOW, jest bryza, powiew świeżości". Widać różnicę.
"Polityka zaciśnij zęby, zamknij oczy i głosuj, nie ma już racji bytu"
Sposób prowadzenia polityki i komunikacji prezentowany przez PiS, powinien już na dobre odejść do lamusa?
Za 4 lata uprawianie polityki w stylu Kaczyńskiego nie będzie miało racji bytu. Ci, co poszli do kina oglądać upadek rządów PiS, to jest jakiś fenomen. To oznacza, że Polacy słusznie są uważani za "pozytywnych wariatów" i że ułani pod Samosierrą nie wzięli się znikąd. Mnie to tak zaskoczyło, że usiadłem z wrażenia. I to znaczy, że idzie nowe i w polityce i w polskich wyborcach. To już nie jest ten tradycyjny elektorat. Polityka zaciśnij zęby, zamknij oczy i głosuj, nie ma już racji bytu.
Nowy premier "umie w internet". Czy to tam jest przyszłość prowadzenia kampanii i kontaktu z wyborcami?
Komunikacja w mediach społecznościowych stanowi fundament w dzisiejszych czasach. Obecnie, podstawową grupą docelową dla PiS są ci, którzy korzystają z telewizji, jednak wszyscy pozostali wyborcy już teraz stawiają na internet. Za cztery lata, kandydat, który nie postawi na obecność w internecie, z pewnością nie odniesie sukcesu w wyborach.
"Odbicie" telewizji publicznej paradoksalnie może nie mieć sensu żadnego poza symbolicznym, bo tam już ludzi nie ma. Nikt już nie biegnie na 19.30 włączyć Wiadomości, a wszystko, co najciekawsze ludzie przekazują sobie przez media społecznościowe. Także interenet absolutnie, bądź coś, co powstanie na bazie interenetu, będzie dla polityków kluczowe, bo już za cztery lata pójdą głosować np. obecni czternastolatkowie. Siemierżność już nie przejdzie.
Rozmawiała: Aneta Malinowska/ e-mail: aneta.malinowska@infor.pl