Piątkowe przesłuchanie Jarosława Kaczyńskiego rozpoczęło się burzliwie. Lider PiS odmówił złożenia części obowiązkowego ślubowania, na co szefowa komisji po początkowym wahaniu w końcu przystała.
Krytyka Magdaleny Sroki
W związku z zamieszaniem w sieci zaroiło się od opinii, że Magdalena Sroka nie radzi sobie z kierowaniem komisją.
"Sprawniej prowadzone są spotkania rady osiedla w mojej spółdzielni mieszkaniowej niż posiedzenie sejmowej komisji śledczej ds. Pegasusa. Chyba powinno być na odwrót. Pani Sroka dziś pogubiła się zupełnie" - skomentował na portalu X dziennikarz WP Patryk Słowik.
Obrona szefowej komisji ds. Pegasusa
Jednak Magdaleny Sroki broni prof. Tomasz Nałęcz, historyk i były polityk, który niegdyś sam był przewodniczącym komisji śledczej - badającej aferę Rywina.
Z dużym uznaniem i współczuciem patrzę na panią przewodniczącą Srokę, bo ma dzisiaj do czynienia z niezwykle trudną sytuacją. I moim zdaniem stanęła na wysokości zadania, choć nie podzielam wszystkich jej rozstrzygnięć- mówi prof. Nałęcz w rozmowie z tokfm.pl.
Kaczyński albo w wyniku ignorancji, albo złej woli, postanowił nie złożyć przyrzeczenia. Ta kwestia została już 20 lat temu rozstrzygnięta i wynika z ustawy o komisji śledczej. Jeśli przed komisją staje osoba, która z powodu tajemnicy państwowej czy służbowej nie może odpowiedzieć na pytanie, to ona o tym komisję informuje, ale to absolutnie nie jest powód, żeby nie złożyła przyrzeczenia. A Kaczyński, chcąc sparaliżować pracę komisji, spowodował wielkie zamieszanie - uważa prof. Nałęcz.
Precedens w historii komisji śledczych
Zdaniem eksperta jednak "źle się stało, że po raz pierwszy w dwudziestoletniej historii komisji śledczych, ta przystąpiła do przesłuchania osoby, która nie złożyła przewidzianego prawem przyrzeczenia. Uważam, że tego rodzaju zeznania nie mają wartości dowodowej. W postępowaniu przed sądem mogą zostać podważone.
Pani przewodnicząca Sroka, kierując się słuszną w przypadku przewodniczącego komisji zasadą nie dolewania oliwy do ognia i próbą budowania kompromisu, podjęła takie połowiczne rozstrzygnięcie. Ale jeśli chodzi o procedury prawne, to nie ma połowicznych rozstrzygnięć- podkreśla prof. Nałęcz.
Ja, na jej miejscu, skierowałbym wniosek do sądu o ukaranie świadka, który odmawia złożenia przyrzeczenia i na tym zakończył prace komisji, czekając na decyzję sądu i na zmianę stanowiska przez Jarosława Kaczyńskiego. Tu się nie ma czego bać, tylko trzeba egzekwować prawo. Bać to się powinien Jarosław Kaczyński konsekwencji swojego samowolnego zachowania - stwierdził były polityk.
Sroka jak "amator bez treningu na Mount Everest"
Mimo wszystko prof. Nałęcz jest jednak wyrozumiały wobec polityczki Trzeciej Drogi. Rozumiem ją tak zwyczajnie po ludzku i jestem w stanie jej postępowania bronić. Bo pani Sroka stanęła przed zadaniem porównywalnym do wejścia amatora bez żadnego treningu na Mount Everest. I wybrała sposób postępowania politycznie zrozumiały, ale jeśli chodzi o procedury prawne, ja go nie podzielam - zaznacza.
Chciałbym jeszcze raz mocno powiedzieć, że nie obwiniam o to pani przewodniczącej Sroki. Bo uważam, że stanęła przed bardzo trudną, precedensową sytuacją. Nigdy się jeszcze nie zdarzyło, żeby świadek odmówił złożenia przyrzeczenia. Obwiniam zaplecze eksperckie tej komisji. To powinni być najlepsi prawnicy, którzy mają procedury w małym palcu. Tutaj jest 10 ekspertów, ale każdy poseł wskazał swojego niby-eksperta, który trzyma stronę swojego posła. Po takiej wpadce jak dzisiejsza, ci eksperci nadają się do wyrzucenia - po prostu. Bo oni powinni taki unik Kaczyńskiego wyeliminować w kilkadziesiąt sekund w punkcie wyjścia - nie ma złudzeń rozmówca tokfm.pl.
Zdaniem Nałęcza przewodnicząca Sroka kieruje komisją bardzo dobrze. A zadanie ma niesłychanie trudne. Dzisiejszy dzień jest najtrudniejszy. Ten zarzut jest nie do niej, a do ekspertów komisji. Myślę, że to wymaga gruntownej zmiany, żeby tego rodzaju wpadki już nie następowały i że taki wniosek zostanie wyciągnięty - kwituje profesor.