W Zjednoczonej Prawicy coraz częściej dochodzi do wzajemnych spięć i potyczek słownych. Kilka dni temu Michał Dworczyk ostro odpowiedział na ataki polityków Suwerennej Polski.

Od dłuższego czasu część polityków Suwerennej Polski - w tym Patryk Jaki - krytykuje mniej lub bardziej otwarcie działania Prawa i Sprawiedliwości. Jeżeli tak bardzo negatywnie oceniają to, co się dzieje w naszej formacji, tak krytycznie oceniają kierownictwo, to zastanawiam się, co jeszcze robią w Zjednoczonej Prawicy - mówił na antenie RMF FM Michał Dworczyk z PiS. Dzisiaj to jest rodzaj układu pasożytniczego - stwierdził.

Reklama

Prof. Chwedoruk: Prawica zawsze miała tendencję do wewnętrznych konfliktów

Prawica zawsze miała w Polsce tendencję do wewnętrznych konfliktów o zupełnie nieprawdopodobnych osiach sporów. Tak było z endecją i jej obrzeżami przed wojną, a w latach 1989-2001 był to jeden z głównych warunków kształtowania się polskiej polityki - przypomniał w rozmowie z Dziennik.pl prof. UW Rafał Chwedoruk.

Reklama

Kolejną kwestią, na jaką ekspert zwrócił uwagę to porażka wyborcza i "osłabienie epicentrum PiS-u w postacie środowiska dawnego Porozumienia Centrum". Nurty, które wywodziły się spoza tego środowiska, zaczęły upominać się o swoje, atakując model partii, w którym to środowisko, z Jarosławem Kaczyńskim na czele - kontroluje całą partię. I wreszcie kolejny czynnik, pamiętajmy, że PiS wyrasta z traumy podziałów prawicy lat 90. Antidotum na to miało być silne przywództwo Jarosława Kaczyńskiego i formalne i faktyczne. Poprzez taki model PiS przyciągnęło bardzo różne nurty prawicy - podkreślił.

Dodał też, że ta prawica od początku jednak była niespójna programowo. Obejmowała spektrum dużo szersze niż np. lewica w Polsce. A teraz po raz pierwszy pojawiły się okoliczności, w których sukces wyborczy nie tłumi już tych różnic programowych. Nie było warto się kłócić, kiedy miało się zwycięstwo w kieszeni, teraz jednak jest odwrotnie - powiedział prof. Chwedoruk.

Reklama

Jak zaznaczył, do tego dochodzi też jeszcze "drobny czynnik", który w ostatnich dniach unaocznił swoje istnienie. Suwerenna Polska, która ma ambicje zaistnieć samodzielnie. Na to jeszcze nakłada się czynnik generacyjny - stwierdził profesor UW.

Bunt pokoleniowy na prawicy

Politolog przypomniał, że Zbigniew Ziobro formował swoją partię jako swoiste alter ego PiS-u, tożsame programowo z PiS-em, ale odmienne generacyjnie. Pojawił się więc element buntu pokoleniowego.Także do młodych działaczy PiS-u docierają sygnały oczekiwania na zmianę, co też może oznaczać chęć rewolucji pokoleniowej - dodał.

Zdaniem prof. Chwedoruka byłoby dziwne, gdyby po klęsce w wyborach do takich ruchów nie doszło. To jest też konsekwencją tego, że widząc, co się dzieje, kierownictwo PiS-u świadomie wikłało partię w różne konflikty po wyborach, mimo że jasne było, iż PiS je przegra. To odwlekało powyborcze rozliczenia - zaznaczył.

A że za chwilę mamy wybory samorządowe politycy PiS-u czy mniejszych formacji prawicowych zdają sobie sprawę, że zakończą się one klęską prawicy. Jeśli PiS utrzymałby nie więcej, niż 1-2 sejmiki, a w skrajnym wariancie żadnego, to byłaby to katastrofa, a ci, którzy uprzednio mówili, że do niej dojdzie, po katastrofie wystawiają sternikowi rachunek - wskazał specjalista.

Przypomniał też, że w kwestii jedności organizacyjnej, "rozłam nie jest prosty, dlatego, że trzeba mieć finansowanie budżetowe, żeby istnieć w polskiej polityce na dłuższą metę".

W tej chwili raczej obserwujemy walkę o kontrolę nad procesem transformacji PiS-u aniżeli proste dążenie do rozłamu. Suwerenna Polska doczekała się możliwości manewru w stronę Konfederacji, problem polega na tym, że Konfederacja jest wewnętrznie podzielona i je libertariańska część nie będzie chciała się wikłać w relacje ze Zbigniewem Ziobrą, to raczej narodowo-konserwatywna strona byłaby bardziej skłonna - stwierdził.

I dodał, że dopiero, gdyby sytuacja w kraju, w świecie uległa destabilizacji, gdyby Donald Trump wrócił do władzy, to wtedy PiS stałby się automatycznie silniejszy.

Natomiast żeby doszło do rozłamu, to PiS musiałby zaliczyć absolutną katastrofę w obu kampaniach wyborczych. Wtedy być może doszłoby do przyspieszonego ideologicznego pozycjonowania się środowisk w nadziei na tworzenie własnych ugrupowań - podsumował prof. Rafał Chwedoruk.

Rozmawiała Aneta Malinowska (aneta.malinowska@infor.pl)