"Handelsblatt" zauważa, że jeżeli Donald Tusk chce otrzymać 137 mld euro z UE, musi odpolitycznić sądy. Jednak środowisko PiS stawia nowemu premierowi Polski "zaciekły opór", a na pierwszej linii frontu obecna opozycja wystawia dwie osoby - prezydenta Andrzeja Dudę "uzbrojonego" w prawo weta oraz właśnie prezes TK Julię Przyłębską zdolną na przykład blokować nominacje w prokuraturze czy ustawy budżetowe.

Reklama

Kluczowa rola prezes TK

"W państwie prawa Trybunał Konstytucyjny działa jako niezależny najwyższy organ nadzorczy dla rządu i władzy ustawodawczej. Jednak w Polsce Trybunał stał się symbolem narodowej rewolucji PiS: tuż po objęciu władzy w 2015 roku partia próbowała przejąć nad nim kontrolę. Przyłębska odegrała w tym kluczową rolę" - spostrzega niemiecki dziennik.

Jeszcze przed objęciem prezesury w TK Przyłębska, która od 1988 roku pracowała na przemian jako sędzia i dyplomatka, uchodziła za "barwną postać". PiS doceniało jej wkład za "rozliczanie się z Niemcami za II wojnę", kiedy to wraz z mężem broniła polskich interesów w Berlinie. "Jako sędzia budziła kontrowersje" - czytamy.

Reklama

Odkąd objęła stanowisko prezes TK w 2016 roku, zawsze orzekała ona na korzyść rządu PiS - przypomina "Handelsblatt" w kontekście m.in. orzeczenia o niezgodności prawa UE z polską konstytucją. Wszelką krytykę pod swoim adresem Przyłębska do dziś ma uważać za "ataki polityczne".

Wizja utraty "wszystkiego"

Za rządu Donalda Tuska "wspólniczka PIS może stracić wszystko" - uważa gazeta. Dlatego mimo że 6 z 15 sędziów TK jest zdania, że kadencja Przyłębskiej wygasła już przed dwoma laty, sama prezes zamierza "zgodnie z własnym rozumieniem przepisów" piastować urząd do końca roku 2024.

Za "nierealne" uważa "Handelsblatt" żądanie dymisji Przyłębskiej przez nowego szefa resortu sprawiedliwości Adama Bodnara. Rząd Tuska mógłby to osiągnąć "wyłącznie poprzez zmianę konstytucji", tyle że koalicji rządowej brakuje wymaganej większości głosów.

Nowy początek po dymisji

"Nowy początek będzie zatem możliwy dopiero po dymisji Przyłębskiej. Bodnar chce, aby w przyszłości sędziowie TK byli powoływani większością aż dwóch trzecich głosów posłów", co oznacza, że i "PiS musiałoby się zgadzać", a to "wydaje się nierealne przy takiej polaryzacji" - kwituje dziennik.