Przyjmując w Warszawie ukraińskiego przywódcę polski prezydent zapowiedział, że od utrzymania strategicznych relacji między Polską i Ukrainą zależy, czy przyszła Europa będzie oparta o zasady partnerstwa, czy też powróci do dominacji dużych krajów nad mniejszymi.
To było prawdopodobnie ostatnie spotkanie obu prezydentów. Przynajmniej w tak uroczystej oprawie. Na 17 stycznia rozpisano na Ukrainie wybory prezydenckie. Startuje w nich co prawda także Juszczenko. Ale szanse na zwycięstwo ma minimalne: jego kandydaturę popiera zaledwie kilka procent Ukraińców.
>>>Kaczyński o Rosji i "Europie dominacji"
Znacznie większe perspektywy sukcesu, poza prorosyjskim liderem opozycji Wiktorem Janukowyczem, ma także premier Julia Tymoszenko.
Jednak podczas konferencji prasowej Lech Kaczyński nie zdawał się wiązać zbytnich nadziei z szefową ukraińskiego rządu.
"Termin wizyty został wyjątkowo dobrze dobrany. Sześć dni temu były tu ważne obchody, także z udziałem premier Ukrainy. Padły tam słowa o relacji między dwoma państwami, które mają się stać podstawą nowej wielkiej Europy. Ukraina i Polska nie były tam wymienione. Dlatego dzisiejsza wizyta ma takie znaczenie" - tłumaczył polski prezydent.
W trakcie uroczystości na Westerplatte premier Władimir Putin apelował o zbudowanie "wielkiej Europy", której podstawą miałyby być strategiczne stosunki między Rosją i Niemcami.
Jednak na ostatniej prostej przed wyborami na Ukrainie także Julia Tymoszenko jest posądzana o coraz wyraźniejsze gesty wobec Kremla. W połowie sierpnia prezydent Dmitrij Miedwiediew odwołał rosyjskiego ambasadora w Kijowie i zapowiedział, że mianuje jego następcę, tylko jeśli Juszczenko przestanie być prezydentem kraju.
"Nie widzę żadnych możliwości odbudowy normalnych stosunków z Ukrainę przy obecnym kierownictwie" - oświadczył otwarcie Miedwiediew.
Mimo to prezydent Kaczyński twardo bronił Juszczenki. "Spotkali się przedstawiciele dwóch dużych europejskich krajów, których łączą interesy strategiczne. Europa powinna być oparta o wiele takich partnerskich układów, wśród których nasz jest istotny, bo jesteśmy dużymi krajami" - powiedział Kaczyński.
Dał też do zrozumienia, że jego zdaniem Rosja będzie chciała w przyszłości doprowadzić do zerwania strategicznej współpracy między Kijowem i Warszawą, szczególnie gdyby miało dojść do zmiany na ukraińskich szczytach władzy.
"Bitwa o Europę współpracy rozegra się na terenie dwóch państw - Polski i Ukrainy. Jeśli dobro zwycięży, to będzie to nasza zasługa. Jeśli nie, to oczywiście nie będzie katastrofy, wojna nie wybuchnie, ale będzie gorzej, będą narastać napięcia" - zapowiedział polski przywódca.
Zachodni eksperci ostrzegają, że w nadchodzących miesiącach Kreml będzie się starał doprowadzić do korzystnego dla siebie wyniku wyborów prezydenckich, m.in. podburzając rosyjską mniejszość na Krymie i raz jeszcze odcinając dostawy gazu. Już teraz kryzys gospodarczy powoduje, że Wiktor Juszczenko stał się politykiem bardzo niepopularnym. Hrywna, wymieniana po kursie bliskim 10 do 1 za dolara, bije rekordy słabości, a dochód narodowy kraju w ostatnim roku zmniejszył się przynajmniej o jedną piątą.