Premier rozpoczęła prezydencki wyścig wielkim wiecem na kijowskim Majdanie Niezałeżnosti. Janukowycz spektakularnym mityngiem. „Jula zwycięży”, „Mikołajów kocha Ju” – takimi transparentami powitali na kijowskim Majdanie Julię Tymoszenko jej zwolennicy. I choć w tym samym miejscu przed pięcioma laty rozstrzygała się pomarańczowa rewolucja, jedna z jej ówczesnych ikon nie zdecydowała się wykorzystywać symboliki wydarzeń z 2004 roku.

Reklama

W tłumie dominowały flagi Ukrainy, nie było pomarańczowych motywów. Rządząca krajem Tymoszenko doskonale wyczuwa nastroje społeczne. I wie, że znaczna część Ukraińców rozczarowała się wynikami rewolucji. – To nie nasza z wami wspólna wina, nie wina państwa, że ten lider, którego wybraliśmy nie powstał i nie obronił Ukrainy tak, jak tego oczekiwaliśmy – atakowała Tymoszenko prezydenta Wiktora Juszczenkę, z którym w 2004 r. ramię w ramię walczyła z ekipą Leonida Kuczmy.

– Myśleliśmy, że popieramy moralność, a otrzymaliśmy coś zupełnie innego – dodawała. Do walki o fotel prezydenta kandydaturę Tymoszenko wysunęli zebrani na Majdanie członkowie Ruchu „Ojczyzna” – macierzystej partii pani premier.

Sygnał ma być jasny: Żelazna Julia jest kandydatem ludu, a nie establishmentu. Cel walki też ma być czytelny: Ukraina musi stać się częścią Zachodu. W ten sposób premier przejęła najważniejszy punkt programu prezydenta a dziś jej wroga numer jeden Wiktora Juszczenki. O ile szefowa rządu rozpoczęła walkę o prezydenturę ludowym wiecem, o tyle Wiktor Janukowycz postawił na mityng w stylu amerykańskim. Lider Partii Regionów zapewniał, że uczyni z Ukrainy państwo „pozablokowe” – bez oglądania się na NATO, UE czy Rosję.

Reklama

Obiecał wspólny rynek zarówno z Zachodem, jak i WNP. Przekonywał, że możliwe jest równoczesne strategiczne partnerstwo z Rosją i USA. Pierwsza tura wyborów prezydenckich na Ukrainie odbędzie się 17 stycznia 2010 r. Według ostatniego sondażu R&B Group Janukowycz może liczyć na 36,5 proc. poparcia, zaś na Tymoszenko zamierza zagłosować 20,5 proc. ankietowanych. Pozostali kandydaci nie powinni oczekiwać poparcie nawet u co dziesiątego Ukraińca.