Nieoczekiwana sugestia, że SLD mógłby współpracować z PiS, padła z ust Kwaśniewskiego rano na antenie TOK FM. Były prezydent, komentując porozumienie obu partii w sprawie ustawy medialnej, stwierdził, że jest to wydarzenie, które "dalece wykracza poza kwestię medialną". "Wszystkie kompromisy muszą mieć swój czas. Po 20 latach wiele z dawnych etykiet już wyblakło" - mówił Kwaśniewski. Zaznaczył też, że nie można lekceważyć sojuszu PiS i SLD. "Pewne bariery zostały już pokonane. Politycznie nie doceniałbym tego sojuszu" - dodał były prezydent.

Reklama

Telewizja publiczna i ustawa medialna to niejedyny punkt, który zbliżył PiS i SLD. Kolejnym jest krytyka rządu, a w szczególności ministrów Jacka Rostowskiego i Aleksandra Grada. I może dlatego PiS nie mówi "nie" na ostatni pomysł Sojuszu, aby powołać specjalną radę fiskalną działającą przy parlamencie.

Rada miałaby się składać z ekspertów i autorytetów zgłoszonych przez kluby parlamentarne. Do jej obowiązków należałoby opracowywanie raportów o stanie ekonomicznym państwa, stanie finansów publicznych i realizacji budżetu. Członkowie rady mieliby również tworzyć strategie rozwoju gospodarczego. Rada patrzyłaby też na ręce rządowi. Oceniałaby na przykład, czy zawierane transakcje są korzystne. Zasiadający w radzie eksperci mieliby dostawać za to wynagrodzenia.

Sojusz zapowiada, że gotowy projekt złoży w Sejmie w przeciągu dwóch tygodni. Politycy lewicy liczą, że jeśli udałoby się go przegłosować, rada zaczęłaby działać jeszcze w tej kadencji.

Oficjalnie politycy PiS są sceptyczni do pomysłu posłów z lewicy. "Boję się powoływania ciał, które nie mają później na nic wpływu. Choć nie odrzucam całkowicie tego pomysłu" - mówi Paweł Poncyljusz.

Jednak w rozmowach nieoficjalnych PiS docenia inicjatywę lewicy. Mało tego. Jeden z naszych rozmówców poproszony o komentarz, powiedział wprost, że pomysł Sojuszu zna. "To bardzo dobry pomysł. Na pewno go poprzemy. Bo to, co ostatnio się dzieje na komisji finansów, gdzie posłowie są permanentnie oszukiwani przez rząd i ministra finansów, zmusza nas do szukania innych rozwiązań" - mówi poseł PiS.

Politycy PiS w nieoficjalnych rozmowach nie ukrywają też, że nie mają problemu, by współpracować z Sojuszem. "I my, i SLD jesteśmy w opozycji i tylko razem mamy wystarczającą siłę, by przeciwstawić się koalicji" - przyznaje poseł partii Jarosława Kaczyńskiego.

Reklama

Podobnie pragmatycznie myśli lewica. I choć słowa Kwaśniewskiego wywołały konsternację w Sojuszu, to nie dlatego, że współpraca z PiS jest niemożliwa. Ale dlatego, że ktoś o tej współpracy publicznie powiedział. "Takie wypowiedzi stawiają nas w bardzo niezręcznej sytuacji. Jesteśmy zmuszeni do współpracy z PiS, ale lepiej, by nasi wyborcy nie byli w tym zorientowani, bo to może ich przerastać. Dla wielu ludzi PZPR historyczny kompromis z Kaczyńskimi to jakaś niezrozumiała mrzonka" - mówi jeden z polityków SLD.

Nasi rozmówcy podkreślają, że o ideowym porozumieniu nie ma mowy, ale tylko o "taktycznej współpracy". "Kwaśniewski oszalał. Takie rzeczy to może mówić Napieralskiemu przez telefon, wracając z kolejnej kolacji u Lecha Kaczyńskiego, a nie publicznie. Bo tym psuje całą misterną robotę" - mówi polityk SLD. I dodaje: "Lewica boi się, że takie wypowiedzi zmuszą PiS do ostrych zaprzeczeń. Ktoś powie o jedno słowo za dużo, ktoś nazwie nas komuchami, ktoś od nas zacznie nabijać się z <Kaczek> i całą układankę w telewizji szlag trafi".