Do projektu zmian dotarła "Rzeczpospolita". Najważniejszą zmianą jest łatwiejsze niż do tej pory odwołanie szefa IPN. Dotychczas, by go zmienić, trzeba było zgromadzić w Sejmie większość - trzy piąte głosów. W myśl projektu PO, by odwołać prezesa, wystarczy zwykła większość głosów.
>>> Zyzak chce dalej pisać o Lechu Wałęsie
Pozycję szefa instytutu osłabia ponadto zapis zakładający, że odrzucenie kwalifikowaną większością głosów przez radę instytutu corocznego sprawozdania jej szefa będzie równoznaczne ze złożeniem do Sejmu wniosku o jego odwołanie.
Rada IPN - i to kolejny rewolucyjny pomysł PO - ma zastąpić obecne Kolegium. Będzie jednak wyposażona w znacznie większe kompetencje. Ma ustalać priorytetowe tematy badawcze i rekomendować podstawowe kierunki działalności IPN. W tej chwili decyduje o tym prezes IPN. Członkami rady IPN będą mogli być tylko doktorzy historii, prawa lub nauk społecznych.
Wbrew obietnicom otwarcia archiwów projekt PO zakłada umożliwienie utajnienia ich części.
Członek władz PO Jarosław Gowin powiedział "Rz", że projekt, to dopiero punkt wyjścia do dalszych prac. Szef Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak jest zdania, że jedynym powodem zmian może być chęć przejęcia kurateli politycznej nad IPN. Ale członek obecnego kolegium Instytutu prof. Andrzej Paczkowski uważa, że projekt idzie w dobrym kierunku, tylko jest jeszcze niedopracowany.
Platforma Obywatelska zapowiedziała wprowadzenie zmian w IPN po opublikowaniu książki Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie, choć IPN nie miał nic wspólnego. Wystarczyło jednak to, że młody krakowski historyk był zatrudniony jako kopista w tamtejszym oddziale Instytutu Pamięci Narodowej.