Po posiedzeniu ministrów ds. europejskich z krajów członkowskich, którzy zajęli się procedurą z art. 7 przeciwko Polsce, Jourova zapowiedziała, że zakończenie tej procedury nastąpi w nadchodzących dniach.
Tak Jourova broni decyzji
Wiceszefowa KE mierzyła się z pytaniami dziennikarzy, którzy pytali, czy w tego typu procedurach KE bierze się jednak pod uwagę wyłącznie prawa już przyjętego, podczas gdy w Polsce wszystkie reformy są dopiero planowane lub w toku.
Przyznaję, że obecnie finalizujemy art. 7 w sytuacji, gdy wszystkie akty ustawodawcze nie zostały w pełni przyjęte. Jesteśmy tego świadomi - mówiła Jourova. Ale dla mnie ważne jest, abyśmy mogli z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że nie widzimy już w Polsce poważnych naruszeń praworządności, bo sędziowie nie są celem nieuczciwych postępowań dyscyplinarnych. Sędziowie nie są pouczani, jakie decyzje mogą podejmować, ani nie są prześladowani za swoje wyroki - broniła decyzji KE Jourova.
W Polsce już tak nie jest. Są to więc w naszej ocenie zmiany bardzo pozytywne, które doprowadziły do przekonania, że możemy jednocześnie wstrzymać art. 7, aby kontynuować monitorowanie (Polski) w ramach raportu na temat praworządności, który stosuje tę samą metodologię we wszystkich państwach członkowskich. I jest to w pełni zgodne z naszą umową z polskimi władzami, że rozumieją one, że nadal będą przedmiotem oceny - powiedziała Jourova.
Wątpliwości Węgier
Podczas posiedzenia we wtorek wątpliwości jako jedyne państwo zgłosiły Węgry. Węgierski minister ds. europejskich Janos Boka napisał w serwisie X, że nie otrzymał kluczowych odpowiedzi na pytania do KE dotyczące wycofania procedury wobec Polski. "To jest drugi prezent wyborczy Komisji Europejskiej dla nowego rządu na jeszcze większą chwałę rządów prawa" - podkreślił.
Rząd w Budapeszcie wysłał wcześniej list do KE, w którym pytał m.in. o wypłatę Polsce środków z Krajowego Planu Odbudowy.