Grupa ponad 40 obywateli Afganistanu wylądowała na warszawskim Okęciu pod koniec 2008 r. Wszyscy mieli wziąć udział w elitarnym szkoleniu „SENSE” od kilku lat organizowanym w Polsce. To specjalne szkolenie dla rządowych elit krajów rozwijających się.

Reklama

"Ten program jest chlubą polskiej dyplomacji. Dotąd mieliśmy około 300 uczestników z Serbii, Gruzji, Azerbejdżanu i Białorusi. Zdecydowana większość wraca do krajów bogatsza o unikalną wiedzę o mechanizmach władzy. Taka forma pomocy jest także naszym obowiązkiem wobec młodszych demokracji" - mówi dyrektor Jan Malicki ze Studium Europy Wschodniej, współorganizator szkoleń.

Kim byli uczestnicy? To wysocy urzędnicy afgańskich resortów, przedstawiciele władz w prowincjach oraz pracownicy organizacji pozarządowych. Kandydatów do wyjazdu zaproponowali sami Afgańczycy. Listę ostatecznie akceptowała ambasada Polska w Kabulu i centrala resortu. Nie udało nam się ustalić, czy w jakikolwiek sposób kandydatury były konsultowane z polskimi służbami specjalnymi.

Jednak kiedy do Polski przylecieli Afgańczycy, nie wszystko poszło zgodnie z planem. "Pierwszy znikł tuż po zameldowaniu się w hotelu. Zostawił nawet trochę swoich rzeczy. Ale odnieśliśmy wrażenie, że było to doskonale przygotowane: ktoś na niego czekał i pomagał mu zatrzeć za sobą ślady" - opowiada jeden z uczestników szkolenia proszący o zachowanie anonimowości.

Reklama

Organizatorzy już podczas "zapoznawczej kolacji" zorientowali się, że mają o jednego uczestnika mniej. Natychmiast poinformowali policję, straż graniczną. Do końca 10-dniowego turnusu zniknęło kolejnych czterech obywateli Afganistanu. "Uciekali w różnych okolicznościach. Najbardziej zdziwił nas ten, który uciekł ostatni. Rozpłynął się już na lotnisku, po tym jak pożegnaliśmy się całą grupą" - przyznaje nasz rozmówca z Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Fakt ucieczek potwierdził oficjalnie w odpowiedzi na nasze pytania rzecznik resortu Piotr Paszkowski. Ale odmówił podania szczegółów.

O przypadku każdej ucieczki została poinformowana Komenda Stołeczna Policji.

Reklama

"Zarejestrowaliśmy w systemie poszukiwanych. Swoimi kanałami przekazaliśmy informacje do służb specjalnych, m.in do Centrum Antyterrorystycznego. Nie wydali się zbyt zainteresowani tymi faktami" - mówi oficer stołecznej policji. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która chroni kraj przed terroryzmem, uchyliła się od odpowiedzi, zasłaniając się klauzulą tajemnicy państwowej.

Do dziś los żadnego z pięciu uciekinierów nie jest znany. Według wysokiego rangą oficera policji nie ma ich już w Polsce.

"Zaproszenie potraktowali jako szansę do wjazdu na teren Unii Europejskiej. Teraz są w krajach Europy Zachodniej. Według najlepszego ze scenariuszy po prostu zaczęli nowe, godne życie. Ale są i gorsze scenariusze" - mówi nasz rozmówca z policji.

Według wielu informacji płynących z Afganistanu część rządowych urzędników sympatyzuje, a nawet blisko współpracuje z talibami. To właśnie w efekcie zdrady jednego z miejscowych policjantów niedawno wpadli w zasadzkę polscy żołnierze. Wywiązała się bitwa, w której od kuli snajpera zginął dowódca patrolu kapitan Daniel Ambroziński.

Jednak polskie władze są niezrażone - nadal chcą szkolić obywateli z krajów, które są podejrzewane o cichą pomoc terrorystom. Jak wczoraj ujawniliśmy, mimo ostrzeżeń ekspertów od spraw terroryzmu na zaproszenie MSZ do Polski wkrótce przyjedzie grupa kilkudziesięciu policjantów z Autonomii Palestyńskiej.