Dlaczego we wtorek? Bo właśnie wtedy odbywa się posiedzenie Rady Ministrów. Dziś na specjalnie zwołanej konferencji prasowej Drzewiecki gęsto tłumaczył się dziennikarzom. "O operacji CBA w sprawie nieprawidłowości w pracach nad projektem ustawy o grach losowych dowiedziałem się z gazet" - mówił. Dodał, że o tym, iż biznesmen Ryszard Sobiesiak jest skazany wyrokiem sądu za korupcję, dowiedział się także z prasy.

Reklama

>>> Drzewiecki: Jestem niewinny i nie odejdę

Sobiesiak to człowiek, z którym usunięcie przepisu o dodatkowych opłatach z ustawy o grach losowych omawiał poseł PO Zbigniew Chlebowski, odwołany już szef klubu parlamentarnego tej partii. W ich rozmowach, prowadzonych również na cmentarzu, często padało imię "Mirek" lub wręcz "Miro" w odniesieniu do Mirosława Drzewieckiego. Jednak minister twierdzi, że Zbigniew Chlebowski nigdy z nim nie rozmawiał na temat ustawy o grach losowych.

"Pana Ryszarda Sobiesiaka znam od ponad 10 lat. Wydawał mi się zawsze sympatycznym człowiekiem, z którym można pograć w golfa" - tak tę znajomość tłumaczył Mirosław Drzewiecki. Dodał, że znajomość ta miała "charakter sportowy".

Minister pytany o pismo, które wyszło z jego resortu do Ministerstwa Finansów, a było prośbą o wykreślenie z ustawy przepisu o dopłatach nałożonych na firmy hazardowe, odpowiedział, że nie taka była jego intencja. Dociskany przez dziennikarzy, czy był to błąd, a jeśli tak, to kto w jego resorcie go popełnił, najpierw milczał, a potem powiedział, że będzie się nad tym mocno zastanawiał.

Reklama

>>> Tusk przesłuchał Drzewieckiego

Drzewiecki dodał, że Ryszard Sobiesiak nigdy nie prosił go o to, aby resort sportu zrezygnował z dopłat zawartych w projekcie nowelizacji ustawy. Przekonywał też, że nigdy nie rozmawiał z Sobiesiakiem telefonicznie o ustawie.

Reklama

Drzewiecki przyznał też, że Sobiesiak zwrócił się do niego z prośbą o znalezienie pracy dla jego córki. "Prawdą jest, że na jednym ze spotkań pan Sobiesiak rozmawiał ze mną na ten temat, że ma bardzo dobrze wykształconą córkę, (...) że dobrze się zna na branży hotelarskiej i w związku z tym czy w naszym zasięgu jest jakaś dobra praca, która dawałaby szansę wykorzystania jej możliwości. (...) Tę sprawę poleciłem swojemu asystentowi" - przyznał minister sportu.

Na pytanie, czy nie ma powodów do dymisji, Drzewiecki odparł: "Jestem zawsze do dyspozycji premiera, jeżeli premier tak będzie uznawał, to oczywiście". Jeszcze rano w rozmowie z "Newsweekiem" minister zapewniał, że premier ma do niego zaufanie, a on sam nie myśli o dymisji.

>>> PiS donosi na premiera i ministra sportu

Afera hazardowa wybuchła, gdy CBA ostrzegło prezydenta, premiera, władze Sejmu i Senatu, iż na zmianach w ustawie o grach losowych budżet państwa może stracić 469 milionów złotych.

Ta kwota miała pochodzić z dopłat nałożonych na firmy hazardowe, ale - według "Rzeczpospolitej" - o skreślenie z projektu zapisu o dopłatach mieli zabiegać u polityków PO biznesmeni z Dolnego Śląska: Ryszard Sobiesiak i Jan Kosek.