O rewolucji personalnej w rządzie na wtorkowym posiedzeniu mówił sam premier. Według relacji Radia ZET, wystąpienie szefa rządu było bardzo emocjonalne i porwało członków PO. Tusk stwierdził, że w sprawie afery hazardowej istnieje "domniemanie winy", choć on sam ma świadomość, że "polecą" niewinni.

Reklama

>>> Czytaj więcej o rządowym trzęsieniu ziemi

Przekonywał, że dymisje są konieczne dla dochowania najwyższych standardów, a ci, którzy stracą stanowiska, nie popełnili przestępstw, ale zawinili "złymi kontaktami". Ale, jak zaznaczył szef rządu, to "jak zdrada w małżeństwie, którą można wybaczyć". Dlatego zapewnił, że jeśli odwołani dowiodą swojej niewinności, będą mogli wrócić.

Tusk stwierdził także, że jest za komisją śledczą w sprawie afery hazardowej. Przyznał, że zdaje się tu na swoją intuicję, która go raczej nie myli, a która teraz mu podpowiada, że to nie PO straci na działalności sejmowych śledczych.

Reklama

>>> Czytaj więcej: "Ale bieda" na posiedzeniu rządu

Premier wytknął także kolegom z partii, że nie wyciągnęli wniosków z tego, co stało się z posłanką Beatą Sawicką. Zdaniem Tuska szczęściem w nieszczęściu jest to, że afera wyszła na jaw teraz, a nie po ewentualnej podwójnej wyborczej wygranej PO. Dlaczego? Bo wtedy istniałoby ryzyko, że patologie nasiliłyby się - argumentował Tusk.

Premier spotkał się także z klubem PO. "Wysłuchaliśmy informacji pana premiera ważnej dla nas, mobilizującej do dobrej pracy w parlamencie, dającej wsparcie rządowi" - powiedział następca Chlebowskiego, Grzegorz Dolniak. Przyznał, że sytuacja PO jest trudna, ale zapewnił, że Platforma przetrwa. "To, co nie zabija, wzmacnia" - mówił.

"Zapewniłem pana premiera, że może liczyć na wsparcie klubu parlamentarnego, że klub parlamentarny zaufa panu premierowi nawet w sytuacji, kiedy to będą trudne decyzje" - podkreślił Dolniak.