Jak powiedział "Dziennikowi Gazecie Prawnej" poseł SLD Janusz Krasoń, przed komisją Kamiński zaprzeczył doniesieniom mediów na temat akcji przeciwko małżeństwu Kwaśniewskich. Stwierdził, że za całe zamieszanie odpowiedzialność ponosi były już minister sprawiedliwości Andrzej Czuma. Szef CBA chce, by o tym, jak było naprawdę, opowiedzieli komisji prokuratorzy.

Reklama

Sam Kamiński stwierdził, że jest zadowolony z przebiegu posiedzenia. Nie miał wątpliwości, jaka będzie rekomendacja posłów w sprawie wniosku o jego odwołanie. Komisja do spraw służb specjalnych, podobnie jak prezydent i rządowe Kolegium ds. Służb Specjalnych, ma zaopiniować wniosek w sprawie usunięcia szefa CBA ze stanowiska. Na razie negatywną odpowiedź zapowiedział Lech Kaczyński. Komisja z kolei przyznała rację premierowi.

>>> Czytaj więcej: Prezydent będzie bronił szefa CBA

SPECKOMISJA PO STRONIE PREMIERA

"Osoba, na której ciążą tak ciężkie zarzuty jak te, które sformułowano wobec Kamińskiego, nie może nadal zajmować stanowiska szefa służby stojącej na straży praworządności" - powiedział szef komisji, Konstanty Miodowicz. Dodał, iż Kamiński, mimo że jest osobą zasłużoną np. w budowie "tarczy antykorupcyjnej" w naszym kraju, "zagalopował się w swojej gorliwości rozpoznawania przestępstw korupcyjnych i zamiast je ścigać, zaczął je kreować".

Reklama

W głosowaniu nie wzięli udziału przedstawiciele PiS w komisji. Jak powiedział Zbigniew Wassermann, "wbrew zasadzie domniemania niewinności premier już skazał Mariusza Kamińskiego". "Doszło do sytuacji, która jest rzadko spotykana (...), my nie wiemy, w oparciu o jaki przepis wnoszone jest odwołanie Kamińskiego (...). Odrzucenie prośby o sprecyzowanie podstaw prawnych powoduje, że nie możemy głosować nad tak sformułowanym wnioskiem, to blamaż premiera" - mówił Wassermann.

KAMIŃSKI: JA SIĘ OBRONIĘ

Reklama

"Są osoby w tym państwie, które chcą ze mnie zrobić przestępcę i kłamcę" - mówił Kamiński dziennikarzom. Dodał też, że trzeba "gruntownie wyjaśnić" sprawę postawienia mu zarzutów przez prokuraturę w Rzeszowie.

"Wiem, że w tej sprawie obronię się przed sądem z łatwością. Być może za rok, być może za pięć lat, nie wiem jak to długo będzie trwało - jestem całkowicie spokojny. Czytałem te zarzuty, uważam, że jest to naprawdę głęboka nieprzyzwoitość - stawianie mi tych zarzutów, w tej formie" - przekonywał szef CBA.

Dodał, że jeśli chodzi o jego odwołanie nawet "nie zna uzasadnienia wniosku". "Nie wiem, na jakiej podstawie premier chce mnie odwołać, bo z jednej strony słyszę o zarzutach w Rzeszowie, z drugiej strony słyszę, że premier stracił do mnie zaufanie - to nie są przesłanki (...) do odwołania z funkcji szefa CBA. (..) Pan premier za wszelka cenę chce, żebym do końca tygodnia przestał być szefem CBA i zapewne ten efekt osiągnie" - stwierdził Kamiński.