"Byłem też przekonany, że Kamiński sobie poradzi. Mylnie uważałem, że ten który i w PRL-u i w wolnej Polsce zawsze tropił afery, pilnował praworządności, a jednocześnie pilnował swojej niezależności, stworzy profesjonalną i apolityczną, prawdziwie państwową służbę. Gdy współpracowaliśmy dałem mu wszelkie środki by tak właśnie się stało" - pisze na swoim blogu w onet.pl Kazimierz Marcinkiewicz.
Zdaniem byłego premiera ta służba "jest niezmiernie potrzebna państwu, by chronić interes państwowy i społeczny przed prywatą". Niestety, według Marcinkiewicza CBA jest zbyt mocno uwikłane politycznie.
"Prowokacja skierowana przeciwko Lepperowi, wicepremierowi rządu, pokazała, że biuro działa wybitnie na zlecenie polityczne. Mniejsza z tym, że nieprofesjonalnie. Celem tej akcji było przecież jedynie umocnienie i umożliwienie trwania rządu. Później słynny przedwyborczy apel Mariusza Kamińskiego: <teraz już wiecie na kogo głosować> dowiódł, że Kamiński nie stał się państwowcem, tylko pozostał politykiem" - analizuje Marcinkiewicz.
>>>"Chcą zrobić ze mnie przestępcę"
"Często opisywane w mediach sposoby działania CBA dowodzą, że służba jest dramatycznie nieprofesjonalna" - odaje były premier.
Zdaniem Marcinkiewicza CBA stosuje rzadką metodę prowokacji policyjnej "i to bardzo nieudolnie, do nakłaniania do popełnienia przestępstwa. W "cywilizowanym świecie prowokacja jest stosowana do walki z gangami, z najcięższymi przestępstwami gospodarczymi, z handlem narkotykami, albo wówczas, gdy innymi metodami dokonywane przestępstwa nie mogą być udowodnione" Marcinkiewicz twierdzi, że tak nie jest niestety w CBA. "Tam gry polityczne są esencją działania. A szkoda" - ubolewa były premier.