Ministra funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz z Polski 2050 w minionym tygodniu zapytana w wywiadzie dla TVP Info o zatrudnienie córki w partii Polska 2050 podkreśliła, że nie należy mylić partii ze spółkami Skarbu Państwu. Dodała, że jej córka jest profesjonalistką. To, kogo zatrudniamy w partii, to jest sprawa partii – zaznaczyła.

Romowicz: Niepotrzebne zamieszanie

W podobnym tonie wypowiedział się Romowicz, który również zwrócił uwagę, że należy odróżnić zatrudnienie rodziny w spółce Skarbu Państwa od zatrudnienia w partii politycznej. Bo partia polityczna sama dobiera sobie współpracowników – dodał. Jeżeli zarząd partii na to wyraził zgodę, jeżeli przewodniczący partii na to wyraził zgodę, to nie widzę w tym nic, co byłoby naganne – podkreślił w środę w rozmowie z PAP poseł Polski 2050.

Reklama

Jak zaznaczył, nie będzie krytykował zarządu i szefa swojej partii za to, że zatrudnił córkę ministry Pełczyńskiej-Nałęcz. Po pierwsze, nie złamał prawa, po drugie, partia sama dobiera sobie współpracowników i po trzecie, nie ma żadnych procedur, przepisów ustawowych, że ma to wyglądać inaczej – mówił. Natomiast to, czy wykonuje ona swoją pracę dobrze, nie mnie oceniać, bo nie jestem w zarządzie partii. Ocenia to zarząd partii, który to nadzoruje – powiedział Romowicz.

Reklama

Zdaniem posła, córka ministry Pełczyńskiej-Nałęcz ma umowę, która jest uwidoczniona w Biuletynie Informacji Publicznej. Wszyscy wiedzą, co ma w tej umowie – dodał Romowicz. W jego ocenie cała ta sprawa to "jakieś niepotrzebne zamieszanie wywoływane w mediach po to, żeby zwrócić uwagę na Polskę 2050".

Mucha: To nie powinno było się zdarzyć

Innego zdania jest posłanka Joanna Mucha z Polski 2050, która podkreśliła w środę rano w Radiu ZET, że nie wiedziała o tym zatrudnieniu. Nie uważam, że powinniśmy swoją rodzinę angażować do działań publicznych, powiem to w sposób jednoznaczny – podkreśliła posłanka.

Na pytanie, czy Pełczyńska-Nałęcz popełniła błąd, Mucha uznała, że "to nie powinno było się zdarzyć". Dopytywana, czy według niej córka Pełczyńskiej-Nałęcz powinna stracić posadę, odparła, że to nie są jej decyzje. Myślę, że Katarzyna powinna tutaj sama podjąć taką decyzję – podkreśliła Mucha.

Do tej sytuacji Pełczyńska-Nałęcz odniosła się ponownie w niedzielę we wpisie na portalu X. "To mój najsmutniejszy wpis. Moja córka stała się ofiarą internetowego hejtu. Jest obrażana najgorszymi zwrotami, tylko dlatego, że jest moją córką" – napisała ministra.

Podkreśliła, że dzieje się tak dlatego, że ktoś chce w nią uderzyć. "Dlatego, że nacisnęłam swoją działalnością publiczną na odcisk różnym wpływowym grupom i politykom. Ten ohydny atak zaczął się od TVP (niby publicznej) i poniósł się anonimowymi kontami powiązanymi z silnymi razem, rentierami i innymi bojownikami »za słuszną sprawę«, którzy nie mają odwagi odsłonić twarzy, ale realizują swoją patriotyczną misję niszcząc młodą, absolutnie niewinną osobę" – zaznaczyła Pełczyńska-Nałęcz.

Podkreśliła, że chciała to "zmilczeć", żeby nie podbijać rozgłosu wokół swojej córki. Ale – jak dodała – sprawa zaszła tak daleko, że jej milczenie przestaje być rozwiązaniem. "Mojej córce już robicie wielką krzywdę. Jest twarda i to przetrwa. Ale niech ta ohydna sytuacja stanie się źródłem refleksji nad tym na jakie dno zawędrowała polska polityka i debata publiczna" – napisała posłanka Polski 2050.

"A do wszystkich, którzy używają mojej córki, aby dopaść mnie: macie coś do mnie?" – pytała. "Miejcie odwagę się skonfrontować ze mną. Miejcie odwagę skonfrontować się merytorycznie ze sprawami, o które walczę. A od mojej rodziny wara. Wasz hejt tylko bardziej motywuje mnie do walki" – zaznaczyła Pełczyńska-Nałęcz.