"Ślepota na płeć w badaniach socjologicznych jest błędem na tyle dużym, że praktycznie unieważnia on zasadność analizy" - twierdzi najbardziej znana polska feministka Magdalena Środa. Raport "Polska 2030" przygotował zespół doradców strategicznych premiera z Michałem Bonim na czele. "Powinien on uzyskać rangę strategii, jaką rządzący przez kolejne lata mogliby realizować, aby poprawić jakość życia ludzi" - oceniał na wiosnę szef rządu Donald Tusk.

Reklama

Dokument zakłada m.in. osiągnięcie w 2030 roku co najmniej 5-proc. tempa wzrostu PKB przy jednoczesnym utrzymaniu stopy bezrobocia poniżej 5 proc. oraz zwiększeniu zatrudnienia do co najmniej 75 proc. Kobiety mówią jednak wprost: na realizację tak ambitnych celów nie ma szans. Dlaczego? Tłumaczą, że cały dokument powstał w oparciu o błędy metodologiczne.

Problemy społeczeństwa - a jednocześnie metody ich wyeliminowania - diagnozuje się wyłącznie z perspektywy mężczyzn. Za przyczynę biedy uznano więc wyłącznie bezrobocie. "Tymczasem kobiety biednieją nie z powodu opuszczenia rynków pracy, a z powodu rozwodu czy braku alimentów. Są również biedniejsze, bo mniej zarabiają mimo że są lepiej wykształcone. Autorzy zdają się tego nie dostrzegać" - mówi prof. Środa.

Wytyka też, że dokument jest niespójny. Z jednej strony promuje wartości tradycyjne. Z drugiej zwraca uwagę, że większy wzrost gospodarczy jest w krajach gdzie promowane są np. prawa kobiet czy homoseksualistów. "To wygląda trochę tak jakby rozdziały <aksjologiczne> pisał jakiś duchowny, rozdziały ekonomiczne ekonomista, a żaden socjolog nie czuwał nad całością" - ironizuje Środa.

Zastrzeżenia do rządowego raportu zgłasza też szefowa Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, Wanda Nowicka. Wytyka ona Tuskowi, iż omawiając jego wyniki przyznał, iż w 2030 roku będzie cztery razy więcej ludzi po 80. roku życia niż dzisiaj. "Prognozy są tak złe, a w Polsce powstają projekty ustaw, które oznaczają wyeliminowanie in vitro. Państwo musi w końcu skończył z grzebaniem w łóżku obywateli" - mówi Nowicka.

W swoich zastrzeżeniach do rządowego raportu Środa opowiedziała posłance PO Joannie Musze. Ta opowiedziała o nich Boniemu. "Minister stwierdził, że sam zaczął się zastanawiać, czy w raporcie czegoś nie brak i czy nie trzeba czegoś dopisać. Inicjatywa stworzenia aneksu wyszła od niego" - mówi nam Mucha.

Szczegóły dotyczące "kobiecego" aneksu Boni ma omówić już z samą Środą. "To cenna inicjatywa" - mówi Mucha. Kobiety nie kryją jednak obaw. "Mało kto to czyta aneksy do dokumentów" - mówi Nowicka. "Lepiej byłoby przepracować cały Raport z punktu widzenia kobiet, ale to wymagało by znacznie więcej pracy. Niech więc będzie chociaż aneks" - dodaje.