Decyzję o rozstaniu z UPR założyciel i wieloletni lider konserweatywno-liberalnej partii ogłosił w sobotę, na konwencji we Wrocławiu. To miał być gest protestu wobec decyzji partyjnych kolegów, którzy udzielili absolutorium Bolesławowi Witczakowi, obecnemu prezesowi UPR. Poszło o to, że Witczak został oskarżony o popełnianie błędów w prowadzeniu kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Miał się tłumaczyć przede wszystkim z pieniędzy, jakie wykorzystał w ramach kampanii.

Reklama

"Ogólnie: brzydzi mnie bycie w jednej partii z ludźmi, ktorzy głosowali za udzielenie absolutorium panu Bolesławowi Witczakowi. Nie chcę, by moje nazwisko służyło ściąganiu pieniędzy na uzytek ludzi, którzy je <prywatyzują>" - napisał na blogu.

Witczak zamieszania wokół kampanii komentować nie chce, ale z decyzji Korwina się nie cieszy. "Tracimy wyrazistą postać i na pewno dojdzie do migracji najbardziej zagorzałych jego zwoleników, których w UPR nie brakuje. Ale są tu też ludzie rozsądni, którym spodobała się moja wizja rozwoju partii" - powiedział nam prezes UPR.

Janusz Korwin-Mikke z polityką się jednak nie rozstaje. Będzie skupiał swoich sympatyków wokół założonej cztery lata temu Platformy JKM. "Taki mam widać cykl. Najpierw 20 lat w Stronnictwie Demokratycznym, potem 20 lat w UPR. Będziemy działać na wolnym rynku i zobaczymy co się ludziom bardziej spodoba" - dodaje Korwin-Mikke.

UPR, początkowo jako Ruch Polityki Realnej budował od 1987 roku. W tym czasie zaliczył kadencję w Sejmie I kadencji i trzykrotnie walczył o fotel prezydenta. Z miernym rezultatem. Z czasem coraz silniej rozwijał działalność publicystyczną, między innymi w "Najwyższym Czasie". Dla jednych bezkompromisowy liberał o śmiałych poglądach dla innych clown polskiej polityki. Śmiertelny wróg polskich feministek i organizacji gejowskich. Prywatnie zapalony brydżysta.