O tym, że koronny projekt Pitery nie ma szans na uchwalenie, napisaliśmy w ubiegłym tygodniu. Dopiero wówczas Julia Pitera zaczęła o niego walczyć i udowadniać, że nie został dotąd uchwalony nie z jej winy, tylko przez złą wolę urzędników, bo ona już 20 maja skierowała projekt do komitetu stałego Rady Ministrów.

Reklama

Ale jej wersję podważa minister Michał Boni. "Jeszcze nie było w historii komitetu stałego sytuacji, w której po kilku miesiącach od złożenia dokumentów nic się nie dzieje, a wnioskodawca nie alarmuje" - mówi "Dziennikowi Gazecie Prawnej". Pitera na dowód przedstawia ksero księgi podawczej. Pod datą 20 maja widnieje w niej podpis dyrektor komitetu stałego Małgorzaty Hirszel przyjmującej projekt wraz z protokołem rozbieżności.

"Z formalnego punktu widzenia projekt nie został złożony: nie przekazano stosownego pisma przewodniego wraz z odpowiednią ilością egzemplarzy, informacji o wynikach ustaleń konferencji uzgodnieniowej, opinii UKIE i stanowiska do opinii Rady Legislacyjnej" - wyjaśnia Boni. Dodaje, że to, co złożyła 20 maja minister Pitera, to tylko informacja. "To nie był ten zestaw dokumentów, który należy złożyć" - tłumaczy.

Boni stanowczo sprzeciwia się też obwinianiu urzędników w tej sprawie. "Pani dyrektor Hirszel dzwoniła do sekretariatu minister Pitery. Jest fantastycznym, rzetelnym, odpowiedzialnym, uczciwym i skrupulatnym urzędnikiem. Nie może być tak, że będziemy szukali kozła ofiarnego w tej sytuacji" - mówi nam.

Dlaczego dyrektor Hirszel miałaby blokować projekt? Zdaniem Pitery nie tylko ona jest winna, ale także urzędnicy z resortu finansów czy UKIE. Co wywołuje taki opór? Zdaniem Pitery wejście w życie jej ustawy sprawi, że po raz pierwszy urzędnicy każdego szczebla będą musieli składać jawne oświadczenia majątkowe i ujawniać, skąd i w jakiej wysokości pobierają wynagrodzenie. "Dziś te oświadczenia są tajne, a termin ich złożenia mija 30 marca, co sprawia, że nie posiadają rubryki <dochody>” - opowiada Pitera.

Boni broni jednak urzędników. "To jest spiskowa teoria dziejów, że to urzędnicy blokują pani Piterze tę ustawę" - mówi. I przyznaje, że w przypadku wielu projektów faktycznie spotyka się ze zjawiskiem, które nazywa "turboinercją". "Ma ona swe różne przyczyny, niekoniecznie złą wolę" - tłumaczy szef doradców premiera.