"Wszyscy jesteśmy słoikami. Największym prezydent Komorowski". GALERIA
1 Nałęcz odniósł się w ten sposób do słów innego doradcy prezydenta, Macieja Klimczaka. Ten na portalu Facebook apelował, by "zaufać prawdziwym warszawiakom" i "nie dać się słoikom", czyli ludziom przybyłym do Warszawy z innych części kraju. I choć prof. Nałęcz odciął się od wypowiedzi Klimczaka, to przekonywał, że nie spotkają go żadne konsekwencje po tej wypowiedzi
2 - "Przecież nie jestem masochistą. Skoro jestem słoikiem, to nie będę chwalił tego, który chciałby mnie odłożyć na półkę" - argumentował w RMF FM prof. Tomasz Nałęcz, który - podobnie jak prezydent Komorowski - wielokrotnie krytykował ideę warszawskiego referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz. Teraz przyznał jednak, że referendum zdopingowało prezydent Warszawy do lepszego działania. Dlatego właśnie, według polityka, powinna ona zostać na swoim stanowiska. - "Dzisiaj ta ekipa pani prezydent Gronkiewicz-Waltz została spięta ostrogą groźby odwołania, więc bardzo pięknie ten jeździec galopuje. Więc skoro spiętą drogą galopuje w interesie wszystkich warszawiaków to po co mu głowę odcinać?" - dodał
Newspix / KRZYSZTOF BURSKI
3 Podobnie jak Tomasz Nałęcz, także szef MSZ Radosław Sikorski wyznał swego czasu, że jest słoikiem. - "Zdaje się, że jestem klasycznym słoikiem. Samochód zarejestrowany w Nakle, takoż urząd skarbowy, no i te konfitury od mamy..." - pisał na Twitterze. Było to tuż po tym, jak okazało się, że w Warszawie w konkursie na stołeczny neon wygrały właśnie słoiki
Agencja Gazeta / Fot. Albert Zawada AG
4 Słoikiem jest także premier Donald Tusk, który pochodzi z Gdańska. Powszechnie wiadomo, że weekendy premier od lat tradycyjnie spędza już w Sopocie. Lata do Trójmiasta w piątek po południu i zazwyczaj zostaje do poniedziałkowego poranka
KPRM
5 Do Warszawy - ale z oddalonego o około 50 km Żyrardowa - przyjechał także Leszek Miller. Tam swego czasu pracował m.in. w Zakładach Przemysłu Lniarskiego w, a naukę kontynuował wieczorowo w Technikum Elektroenergetycznym
Agencja Gazeta / Fot. Sławomir Kamiski Agencja Gazeta
6 Januszowi Palikotowi - to także słoik - w 2008 roku nadano nawet Tytuł Honorowego Obywatela Miasta Biłgoraj, z którego pochodzi. Jak podkreślano za zasługi dla rozwoju regionu, a nie za poglądy
Agencja Gazeta / Fot. Sławomir Kamiski Agencja Gazeta
7 Ale okazuje się także, że w skład 53 proc. spośród 2,4 mln żyjących w Warszawie, którzy mają korzenie - w języku socjologicznym - niskozurbanizowane należy także Zbigniew Ziobro, pochodzący z Krakowa czy też na przykład...
Agencja Gazeta / Fot. Patryk Ogorzałek Agencja Gazeta
8 ... urodzony w Gdańsku Sławomir Nowak, szef resortu transportu, a także...
Newspix / KRZYSZTOF BURSKI
9 ... Adam Hofman, który urodził się w Kaliszu. Rzecznik Prawa i Sprawiedliwości choć wcześniej pracował w różnych częściach kraju - był m.in. doradcą wiceprezydenta Wrocławia, to z Warszawą związał się na dobre kilka lat temu
Agencja Gazeta / Fot. Patryk Ogorzałek Agencja Gazeta
10 Z kolei pochodzący z Łowicza Wojciech Olejniczak do Warszawy trafił już na studia. Na SGGW uczył się m.in. zarządzania i marketingu w agrobiznesie, po tym jak skończył technikum ogrodnicze w Sochaczewie.
Agencja Gazeta / Fot. Sławomir Kamiski Agencja Gazeta
Komentarze(80)
Pokaż:
niejaki Tomasz Turowski stał się posiadaczem luksusowego apartamentu w centrum Moskwy i… limuzyny z kierowcą oddanej mu do dyspozycji przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej.
Z apartamentu (i limuzyny) korzystają już także trzy panie de Dios de Dios Turowskie. Tomasz Turowski to ten sam, któremu powierzono, wraz z urzędnikami MSZ mającymi podobne – delikatnie mówiąc – jak on podejrzane kontakty z Rosjanami, kluczowe zadanie organizacji wizyty Ś.P. Lecha Kaczyńskiego w Katyniu, które – jak wiemy – udało mu się znakomicie. W świetle tej informacji dobrze widać, że powierzenie organizacji wizyty byłemu komunistycznemu szpiegowi nie było przypadkowe. Jak i sprawą przypadku nie było przywrócenie go dwa miesiące przed katastrofą do pracy w AW i zatrudnienie w MSZ. Najwyraźniej też widać, że Turowski nie działał w próżni. W inny sposób i najkrócej powiedzieć można: krzątając się wokół wizyty i w ogóle stosunków z Polską Федеральная служба безопасности zadbała, by zajmowali się tym ludzie, najoględniej rzecz ujmując, bardziej lojalni wobec Moskwy niż Warszawy.
Kiepsko mają się sponsorzy Turowskiego. W Agencji Wywiadu przyłapano generała Macieja Hunię, nerwowo i ukradkiem usuwającego karty z teczki operacyjnej Turowskiego (a było ich co najmniej sztuk osiemdziesiąt!) po otrzymaniu raportu o nowym, nadanym przez FSB adresie Turowskiego. Niszczył ślady przestępstwa? Nikt inny bowiem jak on nie przywrócił Turowskiego do pracy w AW (wcześniej, w 2005 r. Zbigniew Nowek spowodował pożegnanie się Turowskiego, i to w ekspresowym tempie, ze służbą w wywiadzie). Także sponsorzy Turowskiego w MSZ przeżywają trudne i stresujące momenty. W jego przywrócenie do pracy w dyplomacji mocno zaangażował się Radek Sikorski. Znajomości tej, co prawda, wypiera się. Nie jest jednak w stanie wymazać ze swych „operacyjnych” rejestrów tajemniczych kontaktów z kolegium jezuickim w Rzymie, w którym „działał” w 1984 r. as PRL-owskiego wywiadu. A wiedzieć trzeba, że w tym samym czasie przez kilkanaście miesięcy jako młody człowiek, jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności, Sikorski przebywał w Rzymie i że fakt ten, też jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności, nie widnieje w żadnym oficjalnym życiorysie ministra. Sikorski i Turowski pozostają ciągle w dużej zażyłości – mówią nasi informatorzy w MSZ. Przypominają też, że w 15 minut po katastrofie smoleńskiej to z Turowskim kontaktował się nasz ulubiony minister w rządzie Tuska. Sam agent „Orsom” twierdzi z kolei, że proponowano mu stanowisko zastępcy Sikorskiego oraz że gościł go w Moskwie, gdy Anna Applebaum zbierała materiały do swej książki „Gułag”. Jakby tego było mało, Sikorski rozważał kandydaturę Turowskiego na stanowisko ambasadora RP w Moskwie. Przy czym koronnym argumentem na korzyść tego ostatniego miały być jego świetne kontakty towarzyskie i polityczne wśród rosyjskich elit władzy (sic!). Także Władysław Bartoszewski (obecnie minister od zagranicy w Kancelarii Tuska) przejawiał zadziwiająco dużą słabość do ludzi „mających świetne kontakty towarzyskie i polityczne wśród rosyjskich elit władzy”. To dzięki niemu ów demoniczny osobnik został ambasadorem na Kubie. Gdy rekomendował go na to stanowisko w Sejmie, wypaplał: Był wysoko oceniany przez naszych rosyjskich partnerów, o czym wiem drogą nieoficjalną.
Obecny obóz rządzący reprezentuje to, co historycznie nazwano "bagnem", tzn. skłonnością do "nicnierobienia" i folgowania wszelkim najgorszym instynktom. To jest swoiste "zapraszanie" społeczeństwa do degradacji, zarówno w sferze kulturalnej, obyczajowej, jak i politycznej. W tej ostatniej - choćby poprzez dehumanizację przeciwnika. Chodzi o doprowadzenie do tego, by traktować go jak "bydło" czy "watahę".
To, co lewica (tzn. masoneria) chce przeprowadzić od dziesięcioleci, jest realizowane przez obecny rząd, który dąży, by całkowicie zmienić polskie rozumienie ludzkiej wolności (to znaczy, z indywidualnego prawa nadanego przez Boga Stwórcę) na socjalistyczne uprawnienie nadane przez Centralny Komitet Planowania -- by zastąpić polskie rozumienie wolności jako naturalnej władzy indywidualnej ludzkiej duszy pojęciem wolności traktowanym jako kolektywistyczny, socjalistyczny kontrakt, który powstał dzięki rewolucji francuskiej i jej rządom terroru.
Filozofia Rousseau i rewolucja francuska, pod którą przygotowała grunt, są głównym źródłem "oświeconego socjalizmu" (liberalizmu) i wszystkich patologii, jakie spowodował on na Zachodzie na przestrzeni ostatnich kilku wieków.
Lewica uwielbia rządy tłumu (stara się je promować) -- a także degenerację moralną, gdzie to tylko możliwe, dzięki czemu umacnia swą kontrolę nad główną władzą polityczną.
PO stworzyła rząd skrajnie niekompetentny, marny, rekordowo nieudolny. To PO odpowiada m.in. za totalny chaos na polskich drogach, kolejach, bezprecedensowy w całym okresie III RP, a może nawet w całej powojennej historii Polski. Obecny obóz władzy to po prostu dyktatura półcelebrytów.
Na doraźne potrzeby rozbudowanej do monstrualnych rozmiarów administracji rząd PO-PSL zabiera pieniądze odłożone dla przyszłych emerytów, co sprawi, że obecni 40-, 50-latkowie będą mieli nędzne świadczenia na starość albo wręcz żadne.
Ekipa Tuska jest bardzo sprawna tylko w graniu na słabościach ludzkiego umysłu i charakteru za pomocą wyrafinowanych mechanizmów propagandy elektronicznej, przy zmonopolizowaniu jej środków. Przykładami tej zasłony nierzeczywistości są mity, takie jak: zielona wyspa, polityka miłości, sukcesy w budowaniu dróg i mostów, doskonałe stosunki z Rosją, rola Donalda Tuska jako "lidera Europy" itd., itp.
W ludzką naturę wpisane są lenistwo i niecierpliwość. Dlatego gdy władza mówi ludziom: teraz możecie przejeść wszystko, spokojnie grillować, jesteśmy zieloną wyspą -- to ludzie zapadają w leniwą drzemkę. Problem zacznie się wtedy, gdy Polacy zbudzą się z niej i zobaczą, że nie byli na żadnej zielonej wyspie, węgielki na grill się skończyły, mięso też, a sąsiedzi wcale nie chcą nam ich dać za darmo.
O wynikach wyborów decydują miliony ich uczestników, którzy podejmują decyzje, kierując się opinią "gwiazd", "autorytetów" wykreowanych przez media elektroniczne, głównie przez telewizję.
Wyjątkowość polskiej sytuacji polega na tym, że mamy najbardziej zmonopolizowany rynek mediów elektronicznych i próbuje się przy ich pomocy zdelegalizować faktycznie jedyną rzeczywistą, patrzącą władzy na ręce, opozycję.
Układ sił w mediach tworzy bezprecedensową sytuację całkowitej bezkarności obozu władzy. Polska jest zagrożona utrwaleniem monopolu władzy partii, która wydaje się konsekwentnie rozmijać z interesem politycznym wspólnoty polskiej i elementarnymi zasadami obywatelskiej wolności.
Z przyzwolenia wschodnich i zachodnich "wielkich braci" umacnia się jednolita struktura władzy wsparta przez niemal wszystkie media elektroniczne.
Utrzymywanie społeczeństwa w niechęci do polityki, w atmosferze rozczarowania i apatii jest liberalnej stronie bardzo na rękę. Elity przy wsparciu mediów celowo robią wojnę z opozycją, by zniechęcić ludzi do udziału w polityce i rozbudzić w nich negatywne emocje, które potem przekładają się na wynik wyborczy.
Jerzy Urban w rozmowie z Piotrem Najsztubem we "Wproście" doszedł do wniosku, że Polskę należałoby... zamknąć. - Wyrastamy z tego narodowego państewka, które zawsze było nieudane - wyznaje Urban.
Redaktor naczelny "NIE" cieszy się, że młodzi ludzie korzystają z procesów globalizacji, co osłabia Polskę pod znaku "dziadków radiomaryjno-pisowskich".