Szynkowski vel Sęk wskazywał we wtorkowym wywiadzie dla TVP Info, że jest różnica między planowymi działaniami ewakuacyjnymi wobec ludzi wprost zagrożonych wojną, w ramach solidarności z naszymi partnerami z Sojuszu Północnoatlantyckiego, a ludźmi na granicy polsko-białoruskiej, którzy są elementem działań hybrydowych, wymierzonych w polskie bezpieczeństwo.
W pierwszym przypadku nasze służby są w stanie zweryfikować w pełni tożsamość tych osób, są w stanie zaopiekować się nimi przez całą podróż i w Polsce, wiedzą, jaki jest status zagrożenia. - Ci ludzie w praktyce byli gwarantami tam na miejscu w Afganistanie polskiego bezpieczeństwa, więc i tutaj nie stanowią zagrożenia i jest to zweryfikowane przez polskie służby - powiedział.
W drugim przypadku, to grupa ludzi, która jest elementem działań hybrydowych, wymierzonych w polskie bezpieczeństwo. - Ta grupa sama z siebie - te osoby indywidualnie - nie muszą wprost nieść niebezpieczeństwa, natomiast są elementem działań hybrydowych, także działań informacyjnych - wskazał.
Alaksandr Łukaszenka chciałby, żeby polskie państwo okazało w tej sprawie słabość, żeby poszedł też taki sygnał, że przez tę granicę jednak można się przedostać. Że jednak pod presją - także niestety polityków opozycji - polskie władze się z czegoś wycofają - ocenił. - Otóż nie wycofają się - zapewnił.
Nie cofniemy się w tej sprawie ani o krok, bo to jest sprawa polskiego bezpieczeństwa i taki sygnał nie może zostać wysłany - podkreślił wiceszef MSZ.
Zapewnił, że z sytuacją na granicy polsko-białoruskiej Polska radzi sobie sama. - Róbmy wszystko, żeby nie miała miejsca dodatkowa pomoc. Choć gdyby takie wsparcie było potrzebne, to też nie będziemy się wahali, żeby z niego skorzystać - powiedział w TVP Info.
Ocenił, że straż graniczna w tej sprawie działa skutecznie - choćby w poniedziałek udaremniła kilkadziesiąt prób nielegalnego przejścia granicy. Podkreślił, że dzięki wprowadzonym środkom, praktycznie zminimalizowano sytuacje, w których dochodzi do nielegalnego przekroczenia granicy.
W zasadzie ich już nie ma, a wiemy, że jeszcze kilkanaście dni temu, kilkanaście tygodni temu, na początku tej presji jednak tych przypadków było całkiem sporo - powiedział Szynkowski vel Sęk.
Stan wyjątkowy
Od czwartku w przygranicznym pasie granicznym z Białorusią, czyli w części województw podlaskiego i lubelskiego, zaczął obowiązywać stan wyjątkowy. Obejmuje on 183 miejscowości. Został wprowadzony na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta, wydanego na wniosek Rady Ministrów. Rząd argumentował to sytuacją na granicy z Białorusią, gdzie reżim Łukaszenki prowadzi "wojnę hybrydową", używając do tego migrantów. W Usnarzu Górnym (Podlaskie) od kilku tygodni koczuje grupa imigrantów, która chce dostać się do Polski. Zdaniem rządu, te i inne osoby są przywożone na granicę przez służby białoruskiego reżimu, a Polska musi zapewnić bezpieczeństwo swojej wschodniej granicy, która jest jednocześnie granicą UE.