Sejm w poniedziałek wieczorem nie uchylił rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy o wprowadzeniu stanu wyjątkowego w pasie przygranicznym z Białorusią. Wniosek o uchylenie rozporządzenia prezydenta złożył klub Lewicy. Poparło go 168 posłów, przeciwko było 247 posłów, a 20 wstrzymało się od głosu.

Reklama

Terlecki, pytany w Polskim Radiu 24, czy spodziewał się, że aż tylu posłów opozycji zagłosuje za zniesieniem stanu wyjątkowego, odpowiedział twierdząco. Spodziewałem się, bo czego można oczekiwać po totalnej opozycji - powiedział. Jak przyznał, mieliśmy informację już wcześniej na prezydium Sejmu, że Lewica będzie głosować przeciw zabezpieczeniu granicy, a potem okazało się, że także Platforma, która zdaje się, że spierała się wewnętrznie i nie mogła się zdecydować.

To pokazuje też na pewną taką degrengoladę opozycji, która, po pierwsze, w tak ważnej sprawie dla Polski, dla bezpieczeństwa Polski, dla bezpieczeństwa naszej granicy, dla bezpieczeństwa ludzi, którzy mieszkają w pobliżu granicy, decyduje się na głosowanie takie czysto polityczne, że +nie, bo nie+", właściwie bez poważnych argumentów. Więc tak też sądziłem, że tak będzie, że w ostatniej chwili zdecydują się jednak na głosowanie przeciwko naszemu bezpieczeństwu, byle tylko być przeciw - ocenił.

Rząd przedłuży stan wyjątkowy?

Pytany, czy w sytuacji, gdy mamy do czynienia z wojną hybrydową i wojną informacyjną oraz manewrami militarnymi Zapad 2021 koalicja rządząca bierze już pod uwagę ewentualne przedłużenie wprowadzonego na 30 dni stanu wyjątkowego, odpowiedział twierdząco. Trzeba brać pod uwagę wszystkie warianty rozwoju sytuacji"- powiedział.

Wicemarszałek Sejmu zwrócił uwagę, że ćwiczenia wojskowe Zapad zaczynają się w piątek i będą trwać jakiś czas, ale nie dłużej przecież niż miesiąc. A też mamy nadzieję, że jakoś też Białoruś, mimo tego pomysłu wojny hybrydowej, (...) tej prowokacji granicznej, zakończy ten etap awantury, przynajmniej ten, z którym mamy do czynienia - powiedział. Jak dodał, chodzi przede wszystkim o to, co relacjonują media, czyli (Białoruś) wycofa tę grupę, która bezpośrednio na granicy koczuje.

Reklama

Podkreślił jednocześnie, że trzeba się liczyć z różnymi wariantami rozwoju sytuacji. Jesteśmy oczywiście na to przygotowani. Jeżeli zajdzie taka konieczność, ale od razu zastrzegam, że to musiałaby być nadzwyczajna okoliczność, to trzeba będzie stan wyjątkowy przedłużać - podkreślił. Terlecki ponownie wyraził nadzieję, że tak nie będzie. I że po wszystkim wycofa tę grupę, która na granicy koczuje, i po miesiącu będziemy mogli wrócić na granicy do normalnego życia.

Na uwagę, że na Białoruś wciąż docierają samolotu z migrantami, wicemarszałek Sejmu przyznał, że ta akcja trwa i my ją oczywiście obserwujemy. Jednocześnie podkreślił, że migranci przylatują na Białoruś na podstawie wiz turystycznych i Białoruś jest pierwszym krajem, w którym nic im nie zagraża, jeżeli są to przybysze z Afganistanu. Więc prawo międzynarodowe nie wymaga, żebyśmy otwierali granicę i ich wpuszczali. To jest taki element właśnie pewnego rodzaju prowokacji, czy agresji ze strony Białorusi, za którą oczywiście stoi Rosja - powiedział Ryszard Terlecki.

Od czwartku w przygranicznym pasie granicznym z Białorusią, czyli w części województw podlaskiego i lubelskiego, zaczął obowiązywać stan wyjątkowy. Obejmuje on 183 miejscowości. Został wprowadzony na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta, wydanego na wniosek Rady Ministrów. Rząd argumentował to sytuacją na granicy z Białorusią, gdzie reżim Łukaszenki prowadzi "wojnę hybrydową", używając do tego migrantów, a także zbliżającymi się ćwiczeniami Zapad. W Usnarzu Górnym (Podlaskie) od kilku tygodni koczuje grupa imigrantów, która chce dostać się do Polski. Zdaniem rządu, te i inne osoby są przywożone na granicę przez służby białoruskiego reżimu, a Polska musi zapewnić bezpieczeństwo swojej wschodniej granicy, która jest jednocześnie granicą UE.(