Według informacji MSZ, Marcin Przydacz spotkał się w poniedziałek z dyrektorem Frontexu Fabricem Leggerie. "Polska i #Frontex mają identyczne oceny trwającego kryzysu migracyjnego" - podkreśliło MSZ na Twitterze. Frontex, czyli Europejska Agencja Straży Granicznej i Przybrzeżnej jest to niezależna agencja Unii Europejskiej utworzona na podstawie rozporządzenia Rady UE z 26 października 2004.

Reklama

Przydacz pytany w TVN24, czy poprosiliśmy Frontex o pomoc, odparł: - Jeżeli my radzimy sobie swoimi siłami, swoimi oficerami, swoim sprzętem, to nie ma powodu do ubiegania się o pomoc Frontexu.

Na pytanie, po co w takim razie wprowadzanie stanu wyjątkowego Przydacz zaznaczył, że "radzimy sobie, jeśli chodzi o sprzęt, jeśli chodzi o zasoby osobowe". - To czego potrzebowaliśmy, to dodatkowych uprawnień dla funkcjonariuszy policji i dla funkcjonariuszy straży granicznej - zaznaczył wiceminister.

Dopytywany, o jakie uprawnienia chodzi, odpowiedział: "do legitymowania tych osób, które tam się znajdują, żeby nie dopuścić do prowokacji, co do których mamy przypuszczenie, że mogą być realizowane, aby nie dopuścić do niszczenia umocnień granicznych; oraz do niedopuszczenia do happeningów".

- Bo część posłów opozycji ewidentnie traktuje tę formułę jako próbę budowy swojej rozpoznawalności - mówił. Według niego, to nie jest miejsce na tego typu działanie. - Stąd też konieczność wprowadzenia szczególnych regulacji - podkreślił Przydacz.

Reklama

Kryzys na granicy

W Usnarzu Górnym k. Krynek (Podlaskie), na granicy po stronie białoruskiej, od kilkunastu dni koczuje grupa cudzoziemców; osoby te nie są wpuszczane do Polski, granicę zabezpiecza Straż Graniczna i żołnierze, jest tam też policja

Od czwartku w przygranicznym pasie granicznym z Białorusią, czyli w części województw podlaskiego i lubelskiego, zaczął obowiązywać stan wyjątkowy. Obejmuje on 183 miejscowości. Został wprowadzony na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta, wydanego na wniosek Rady Ministrów. Rząd argumentował to sytuacją na granicy z Białorusią, gdzie reżim Łukaszenki prowadzi "wojnę hybrydową", używając do tego migrantów.

Zgodnie z konstytucją stan wyjątkowy można wprowadzić, gdy w sytuacjach szczególnych zagrożeń środki konstytucyjne są niewystarczające.