Płk Latkowski podkreśla, że trzeba walczyć o uzupełnienie rosyjskiej wersji opisu przyczyn katastrofy. "My ponosimy winę za tę katastrofę, za to, co się stało, ale oni nam w tym też pomogli" - mówił w rozmowie z Konradem Piaseckim. I dodał, że jesteśmy w stanie Rosjanom to udowodnić. Pytany o podział odpowiedzialności, przyznał, że już po prezentacji raportu MAK przez Rosję utwierdził się w przekonaniu, że wina za wypadek rozkłada się między Polskę i Rosję dokładnie pół na pół.

Reklama

Wśród rosyjskich błędów wskazał jeden podstawowy: to, że kontrolerzy podjęli współpracę z załogą w celu sprowadzenia samolotu na ziemię. "Gdyby Rosjanie nie współpracowali z załogą, tylko powiedzieliby krótko: nie przyjmujemy tego samolotu, nie byłoby katastrofy, nie byłoby odpowiedzialności" - mówił.

Zdaniem płka Latkowskiego, feralne stwierdzenie "posadka dopołnitielno" nie oznacza ostatecznego zezwolenia na lądowanie. "To znaczy, że załoga nie ma zgody jeszcze na lądowanie, natomiast nie przerywa jej to dalszego podejścia do lądowania. Dodatkowo dostanie albo zgodę, albo odmowę na wykonanie tego lotu" - tłumaczył. Były pilot 36. pułku ma też teorię, dlaczego dowodzący załogą kpt Arkadiusz Protasiuk nie zareagował na słowa drugiego pilota "odchodzimy".

"Komenda >>odchodzimytupolewa. Argumentował, że piloci byli zbyt młodzi, by "odpowiedzialnie wykonywać to zadanie".