"Jeśli będą nadal spotykali się przed każdym szczytem, to stanie się to poważnym problemem" - przyznał swoim współpracownikom podczas piątkowego szczytu w Brukseli Nicolas Sarkozy. Jego słowa ujawnił portal EU Observer.

Reklama

Tuż przed szczytem Unii Donald Tusk zwołał w brukselskim hotelu Sofitel spotkanie premierów nie tylko krajów wyszehradzkich i państw bałtyckich, ale także Rumunii, Bułgarii i Słowenii. I przekonał ich do przerzucenia na bogate kraje zachodnie gros kosztów pakietu klimatycznego. Potem, mimo prób szwedzkiego premiera Frederika Reinfeldta, tej koalicji nie udało się już rozbić. I Tusk na koniec szczytu postawił na swoim.

"W swojej krytyce Sarkozy jest śmieszny, bo sam zawsze przed szczytami uzgadnia stanowisko z Angelą Merkel. Musi zrozumieć, że po poszerzeniu Unii Paryż i Berlin stracił już monopol na kierowanie Europą" - tłumaczy DGP Hugo Brady, ekspert londyńskiego Center for European Reform.

Koalicja 10 państw spotyka się od roku. Zaczęło się od szczytu w Gdańsku, gdzie uzgodniono wspólne stanowisko w sprawie polityki energetycznej. W marcu tego roku w polskiej ambasadzie w Brukseli premierzy 10 państw uzgodnili natomiast koncepcję przełamania kryzysu.

"Ta koalicja przetrwa przynajmniej 10 albo i 20 lat, do czasu, gdy nowe państwa nie dogonią poziomem rozwoju resztą Unii. Poza francusko-niemieckim tandemem żaden sojusz w Unii nie jest tak spójny" - uważa Antonio Misseroli, prezes brukselskiego European Policy Center.

W Unii działają jeszcze inne, mniej lub bardziej formalne związki. Jeden z nich, zwany Club Med, łączy Hiszpanię, Portugalię i Grecję. Jednak od czasu, gdy trzy państwa stały się zbyt bogate, aby otrzymywać fundusze strukturalne, solidarność między nimi wyraźnie osłabła. Teraz walczą już tylko o pomysł unii środziemnomorskiej.

Konsultacje prowadzą też często kraje skandynawskie i Wielka Brytania. Łączy ich liberalizm gospodarczy i sceptycyzm wobec dalszej integracji europejskiej.

Reklama

"Długo kraje Europy Środkowej obawiały się hegemonii Polski. Ale po przystąpieniu do Unii zrozumiały, że przyłączając się do naszego kraju, mogą być o wiele skuteczniejsze" - uważa Paweł Świeboda, dyrektor centrum Demos Europa. Jego zdaniem nigdzie w Europie Środkowej nie ma też takiego zespołu analityków ds. integracji, jak ten, który powstał w UKIE.

Największa batalia dla sojuszu nowych państw dopiero się jednak zaczyna. Chodzi o budżet na lata 2013-20, z którego potencjalne kraje te mogą otrzymać setki miliardów euro dotacji. Z trudem wychodzące z kryzysu Niemcy, Francja czy Wielka Brytania zrobią wszystko, aby rozbić grupę kierowaną przez Tuska. I w ten sposób uniknąć zbyt szerokiego otwierania portfela.