"Oceniam to pozytywnie. To decyzja moralna" - powiedział PAP jeden z liderów białoruskiej opozycji Alaksandr Milinkiewicz. Jak dodał, utrzymując sankcje w zawieszeniu, a nie znosząc ich zupełnie, UE daje sobie szansę wpływania na białoruski reżim.

Reklama

Zdaniem Milinkiewicza, UE miała rację, kiedy rok temu nawiązała stosunki dyplomatyczne z Mińskiem i zawiesiła sankcje wizowe wobec przedstawicieli reżimu, w tym prezydenta Łukaszenki. "To była jedyna możliwa decyzja, jaką można było podjąć. Bo co innego? Izolacja Białorusi? Nie ma żadnej innej pozytywnej alternatywy" - powiedział Milinkiewicz w Parlamencie Europejskim, gdzie spotkał się z jego przewodniczącym Jerzym Buzkiem.

"Martwimy się, że na Białorusi jest mały postęp i wciąż brak demokracji, ale są sygnały pozytywne, jak zmniejszenie liczby więźniów politycznych" - powiedział Buzek. Przedłużenie sankcji, podobnie jak ich zawieszenie, ma obowiązywać do października 2010 roku. Zdaniem Buzka, jeśli za 12 miesięcy "nie będzie poprawy, to trzeba będzie wstrzymać ten proces" zbliżenia na linii Bruksela-Mińsk.

W celu zachęcenia do reform sankcje wizowe, wprowadzane przez UE stopniowo już od 2004 roku (w odpowiedzi na sfałszowane referendum konstytucyjne, które umożliwiło Łukaszence pozostanie u władzy), zostały po raz pierwszy zawieszone przez UE w październiku 2008 r. W marcu br. zawieszenie przedłużono na dziewięć miesięcy - by po tym okresie ocenić rozwój sytuacji. Jednak kraje członkowskie UE nie widzą na tyle istotnego postępu, by zdecydować się na całkowite zniesienie sankcji. UE wciąż oczekuje reformy prawa wyborczego, zagwarantowania wolności mediów oraz działalności ruchów demokratycznych.

Reklama

Już w czwartek opozycyjne partie białoruskie, wchodzące w skład Zjednoczonych Sił Demokratycznych (ZSD), wezwały UE, by nie uchylała sankcji wobec przedstawicieli władz w Mińsku, natomiast by przedłużyła ich obecne zawieszenie.

Decyzję taką popierał też przewodniczący delegacji Parlamentu Europejskiego ds. Białorusi Jacek Protasiewicz (PO). Jak tłumaczył, pozwala to nadal wywierać presję na białoruskie władze i w zamian za reformy zaoferować pomoc. Zwrócił uwagę, że Białoruś jest bardzo zainteresowana funduszami Europejskiego Banku Inwestycyjnego i Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. Eurodeputowany wyraził oczekiwanie, że wybory lokalne zaplanowane na Białorusi na wiosnę przyszłego roku oraz wybory prezydenckie, które powinny się odbyć najpóźniej na początku 2011 r., "będą okazją, by sprawdzić, czy sytuacja się poprawia, czy nie".

Utrzymanie sankcji pozwala Parlamentowi Europejskiemu wywierać na stronę białoruską presję w sprawie reprezentacji Mińska w Zgromadzeniu Parlamentarnym EURONEST, grupującym 60 eurodeputowanych oraz po 10 parlamentarzystów z krajów sąsiedzkich UE objętych Partnerstwem Wschodnim: Armenii, Azerbejdżanu, Gruzji, Mołdawii, Ukrainy i właśnie Białorusi.

Tłumacząc, że w tym gronie Białoruś jest jedynym krajem objętym sankcjami, PE nie zgadza się, by delegacja składała się w 100 proc. z przedstawicieli białoruskiego parlamentu. Z kolei Białoruś odrzuca na razie kompromisową ofertę przysłania pięciu deputowanych i pięciu polityków reprezentujących niezależne partie.