Telespotkanie cieszy się wśród Rosjan niesłabnącą popularnością, a dla Putina to wciąż najlepsza okazja do budowania poparcia i kreowania wizerunku. W ubiegłym roku trwało ponad trzy godziny. W tym roku Putin pobił rekord: odpowiadał przez 4 godziny i jedną minutę. Ludzie z reguły domagali się od niego odpowiedzi: kto jest odpowiedzialny za zamach na "Newskij Ekspress" i co rząd zrobi, by kryzys się w końcu skończył.

Reklama

"Nasz kraj był jedną z ofiar międzynarodowego terroryzmu. Sporo zrobiliśmy, by skręcić mu karak, ale jak widać zagrożenie jeszcze nie minęło. Dlatego każdy z nas musi być czujny" - mówił rosyjski premier w trakcie show, któremu telewizja nadała tytuł "Rozmowa z Władimirem Putinem. Kontynuacja". Zaraz potem szef rządu zapewnił, że najgorszy moment kryzysu Rosja ma już za sobą.

"Rok 2009 był najcięższy w ostatniej dekadzie. Spadek PKB będzie spory, ale mniejszy niż przewidywano: 8,5 - 8,7 proc. W tych gałęziach przemysłu, w których dominuje własność państwa, sprawy idą dobrze" - zapewniał. Dodał, że nie ma na razie potrzeby, by ponownie jechać do Pikałowa. Aluzja rozbawiła widownię. Pikałowo to miasteczko pod Petersburgiem, które Putin osobiście odwiedzał. Większość jego mieszkańców pracuje w kombinacie należącym do króla aluminium Olega Dieripaski. Z powodu kryzysu oligarcha nie wypłacał pensji, fabryce groziło upadłość. Putin zrugał Dieripaskę dając mu kilka godzin na rozwiązanie problemu. Dziś pensje są wypłacane na czas.

Oprócz tematów z gatunku poważne, show ma również swoją "lżejszą" część. "Co sądzi o oligarchach, których synowie rozbijają się luksusowymi autami?" - pytał naród. "W latach radzieckich w niektórych kręgach modne było wstawianie sobie złotych zębów, by pokazać swój dobrobyt. Lamborghini i inne drogie zabawki to właśnie takie złote zęby" - komentował Putin. Zgodził się, że należy wprowadzić przepisy chroniące język rosyjski. I żartobliwie dodał: "Nie przesądzam, czy należy mówić jOgurt czy jogUrt, to sprawa językoznawców. Ja piję kefir".

Reklama

Na koniec były zapewnienia, że nic nie jest w stanie poróżnić premiera z prezydentem Dmitrijem Miedwiediewiem, bo obu panów "łączą ich wspólne cele". Te cele rzeczywiście są wspólne. Putin stwierdził podczas teleshow, że myśli o starcie w wyborach prezydenckich w 2012 roku.

Miedwiediew, który jest w Rzymie, na deklarację zareagował natychmiast, zapewniając, że też chce wziąć w nich udział.