Radosław Korzycki: Rosją wstrząsnęły ostatnio tragedie. Najpierw katastrofa Newskiego Ekspresu, w dodatku w dość tajemniczych okolicznościach, potem pożar w klubie nocnym w Permie. Reakcje prezydenta Dmitrija Miedwiediewa i premiera Władimira Putina na te wydarzenia dość wyraźnie się różniły. Ten pierwszy od razu zabrał głos, drugi długo milczał. Czy Putin przegrywa wizerunkowy pojedynek?


Jewgienij Minczenko*: A dlaczego? Według mnie reakcja władz była standardowa. Do ofensywy ruszył Miedwiediew, bo troska o bezpieczeństwo narodowe jest jego podstawowym zadaniem. Tak przynajmniej wynika z konstytucji. No i gospodarz Kremla zrobił, co do niego należało. Krzyczał na urzędników, mówił o ich indolencji, zrzucał winę na wypaczenia systemu. Obiecał, że tych którzy mają coś na sumieniu, spotkają kary. Putin nabrał wody w usta, bo wiele tu do zrobienia nie było.

Jak to? Przecież zawsze ilekroć dojdzie do tragedii prawdziwy mąż stanu powinien zadbać o to, by poszkodowani i rodziny ofiar poczuli się bezpiecznie.

Nie w Rosji. Jestem pewien, że ludzie nie będą rozliczać Putina z milczenia po katastrofie Newskiego Ekspresu. To w ogóle nie wpłynie na jego wizerunek. Jeżeli już mielibyśmy wchodzić w niuanse tej sprawy - choć uważam że w tym przypadku to drugorzędne - to Putin i tak konfrontację z Miedwiediewem wygrywa. Prezydent mówi, a premier robi. To jest podstawowa różnica. W sprawie Permu i katastrofy pociągu do zrobienia było niewiele, więc szef rządu pozostał w cieniu. Zresztą w ostatnich dniach słupki z poparciem obydwu liderów wzrosły, szczególnie premiera. Ufa mu 68 proc. Rosjan, a Miedwiediewowi 58 proc. Jak na czas wyjątkowo srogiego kryzysu to bardzo dużo. Tym bardziej teoria, iż Putin przegrywa wizerunkowy pojedynek jest bezzasadna.

Wspomniał pan, że prezydent mówi, a premier robi. Co zrobił ostatnio takiego, że - jak pan sugeruje - jego popularność wzrasta?


No chociażby to, co wydarzyło się w trakcie dorocznego talk show (zeszłotygodniowe, transmitowane przez obydwa kanały państwowej telewizji spotkanie Władimira Putina ze zwykłymi” Rosjanami, tak naprawdę starannie wyselekcjonowaną publicznością - red.). Premier rozdawał prezenty na lewo i prawo, obiecywał złote góry, a przy tym robił to imponującą w Rosji techniką, czyli zwracał się do urzędników sentencjami typu nie obchodzi mnie jak to zrobicie, jakich środków użyjecie, ale to ma być zrobione”.

I wszyscy się na to nabierają?

Pyta pan generalnie o to, jak Putin pracuje na swój wizerunek, więc odpowiadam panu jak. A skutek jest taki, że jego popularność wzrasta.

A czemu w takim razie Dmitrij Miedwiediew nie może się posłużyć podobnymi sztuczkami?

Bo to innego rodzaju człowiek. Nie ma tak wielkiej politycznej charyzmy jak premier. On ma swojego wideobloga, gdzie regularnie komentuje różne rzeczy, ale ten sposób komunikacji nie wzbudza w Rosji aż takiej reakcji jak rzadkie lecz doraźne wystąpienie premiera. Poza tym Miedwiediew przemawia do określonej grupy Rosjan, raczej realistów, trzeźwo myślących o rzeczywistości. Putin przemawia do wszystkich, całkiem skutecznie kreuje się na ojca narodu.

Ale oprócz różnic w kształtowaniu wizerunku wynika z tego, że obydwaj politycy inaczej postrzegają rzeczywistość. Czy to początek - jak sugeruje cześć ekspertów - walki o władzę na Kremlu?


Wydaje mi się, że przynajmniej dzisiaj, tej walki nie ma. Różnice w światopoglądzie prezydenta i premiera są elementem precyzyjnej gry, jaką prowadzi Putin, a Miedwiediew ją tylko realizuje. Otóż gospodarz Kremla jako realista mówi np., że życie ponad stan jest niemoralne, niemądre i niebezpieczne. Na to szef rządu demonstracyjnie wyraża dezaprobatę wobec takiego stanowiska i zaczyna opowiadać, że emerytury muszą zostać podwyższone niezależnie od tego, jakie koszty poniesie budżet. Dlatego też sądzę, że przez kolejne dwa lata, aż do wyborów prezydenckich 2012 r., premier i prezydent będą pokazywać, jak skutecznie działa ich tandem, by potem Władimir Władimirowicz wrócił na Kreml z namaszczeniem całego narodu jako ten skuteczniejszy. Poza tym funkcjonowanie takiego politycznego tandemu daje wiele pobocznych korzyści.

Jakich?


Za kilka tygodni na Ukrainie odbędą się wybory prezydenckie, a Kijów, choć dla Moskwy kluczowy, miał z nią przez ostatnich pięć lat dość burzliwą relację. Tym razem Putin sobie na to nie pozwoli, więc wyprzedza o krok jakikolwiek scenariusz wyborczy. I tak on sam kontaktuje się z pierwszą z faworytów, czyli Julią Tymoszenko, buduje z nią relację do przyszłej współpracy. Tymczasem Dmitrij Miedwiediew dyskretnie buduje dyplomację z Wiktorem Janukowyczem, drugim ze zwycięzców sondaży. W razie wygranej kogokolwiek Rosja będzie miała w Ukrainie partnera, zupełnie inaczej niż było to za czasów Wiktora Juszczenki.






















Reklama

p

*Jewgienij Minczenko - politolog, szef Międzynarodowego Instytutu Ekspertyzy Politycznej, szef agencji lobbystycznej Minczenko GR-Consulting, wiceszef Rosyjskiego Stowarzyszenia ds. Związków ze Społeczeństwem, szef Komitetu ds. Wizerunku Rosji, przewodniczący zarządu Instytutu Ukrainy