- By zachować równowagę sił musimy rozwijać broń ofensywną, a nie system obrony przeciwrakietowej, jak to robią Stany Zjednoczone - mówił wczoraj Putin we Władywostoku. - Przez ten parasol ochronny nasi partnerzy myślą, że będą w pełni bezpieczni i że dzięki temu będą mogli robić, co zechcą - komentował.

Reklama

We wrześniu prezydent USA Barack Obama porzucił plan budowy tarczy antyrakietowej i budowy jej systemów - bazy radarowej i silosów rakietowych - w Czechach oraz Polsce. Nie porzucił jednak, ku rozczarowaniu Moskwy, planów stworzenia nowego systemu obrony przeciwrakietowej: jego elementy mają być teraz rozmieszczone głównie na okrętach.

- Deklaracja Putina, i wcześniejsze słowa Miedwiediewa, to gra przed negocjacjami z Amerykanami w sprawie nowego układu o redukcji zbrojeń strategicznych - mówi nam rosyjski ekspert do spraw wojskowości Nikołaj Nowiczkow.

Układ START wygasł na początku grudnia, a oba kraje nie mogą uzgodnić nowego porozumienia. Na razie "na słowo" stosują się do starych ograniczeń. Jednak Rosja chciałaby, aby nowe porozumienie zastąpujące START było bardziej "sprawiedliwe" - czyli to głównie USA musiałyby zredukować swój arsenał atomowy. Bo na razie to Stany Zjednoczone dysponują prawie dwukrotnie większą liczbą głowic bojowych oraz posiadają ponad dwa i pół raza więcej środków do ich przenoszenia.

Reklama

Czy Rosję stać na szybkie spełnienie gróźb Miedwiediewa i Putina? Kreml postanowił nie szczędzić pieniędzy. Mimo kryzysu i relatywnie niskich cen ropy przeznaczy na nową broń, w tym na siły strategiczne, w ciągu najbliższych trzech lat ponad 140 mld dol. Zastępca szefa Komisji Wojskowo-Przemysłowej Władisław Putilin ujawnił, że chodzi m.in. o kupno 48 nowych samolotów SU-T50, sześciu bezzałogowych samolotów szpiegowskich i 300 czołgów. Duże pieniądze mają też pozwolić na zakończenie dwóch najbardziej ambitnych projektów, które pozwolą Rosji rozmawiać w końcu z USA "jak równy z równym". Chodzi o rakietę balistyczną typu Buława i budowę czterech nowych okrętów podwodnych typu Borej. Ale z tym są ogromne problemy.

Co prawda już dwa lata temu został zwodowany "Jurij Dołgorukij", pierwszy okręt klasy Borej, ale wciąż nie zyskał certyfikatu bezpieczeństwa. Mimo to rozpoczęto budowę kolejnych: "Aleksandra Newskiego" i "Władimira Monomacha". W tym roku miała zostać położona stępka pod "Świętego Mikołaja", ale budowę odłożono. Rosja ma ogromne problemy z rakietami balistycznymi Buława, które mają być głównym uzbrojeniem nowych okrętów. Ostatni test, w połowie grudnia, po raz kolejny zakończył się fiaskiem, a eksplozja rakiety wywołała w północnej Norwegii pogłoski o wizycie UFO. W sumie aż siedem z 13 testów Buław to kompletne fiasko.

Kreml nie daje jednak za wygraną. - Generalnie jest wiele wad, które nie są usuwane tak szybko, jak byśmy tego chcieli. Nieważne, Buława będzie latać - twardo zapowiedział szef ministerstwa obrony Anatolij Serdiukow. Prawdopodobnie już w połowie stycznia zostanie przeprowadzony nowy test. Eksperci nie dziwią się temu, że Rosja tak się spieszy. Podkreślają, że dopóki Buława nie będzie zawodzić i nie zostaną w nią wyposażone nowe okręty podwodne, Rosja będzie mogła tylko głośno prężyć muskuły. I nie "ugra" dla siebie tak korzystnych zapisów w porozumienu zastępującym START.