Gdyby Julia Tymoszenko żyła w Rosji, jej kariera mogłaby przypominać karierę Dmitrija Miedwiediewa, Michaiła Chodorkowskiego albo Romana Abramowicza. Wykształcenie ekonomiczne, przynależność do Komsomołu, w latach 80. praca w prywatnej inicjatywie (zaczynała od wypożyczalni filmów wideo klasy B i C) i zdobywanie umiejętności, jak rozparcelować to, co zostało po ZSRR. Później kolejne szczeble w spółkach gazowych i stanowiska już w ukraińskiej administracji. Spośród naddnieprzańskich polityków to właśnie jej CV najbardziej przypomina życiorysy czołowych rosyjskich oligarchów. W niedzielę Tymoszenko zamierza ukoronować swoją karierę polityczną i sięgnąć po pełnię władzy. Jej zwycięstwo nie jest pewne. Pewne jest natomiast, że będzie walczyła do końca.

Jej przegrana nie wróży niczego dobrego dla Ukrainy: oskarży wszystkich o masowe fałszerstwa i kradzież jej zwycięstwa. Jeśli wygra: rozpocznie ukraińską epokę populizmu w wydaniu polityka, który już chyba wszystkim wszystko zdążył obiecać. Biednym pieniądze. Chorym lekarzy. Polakom, że jest w 100 proc. euroatlantycka. Rosjanom, że nigdy nie wstąpi do NATO.

Tak niejednoznacznej postaci w polityce próżno szukać w całej Europie. Jeśli trzeba, Tymoszenko pójdzie siedzieć do więzienia, by tylko udowodnić swoim przeciwnikom, że dla zasad zrobi wszystko. Tak było w 2000 r., gdy do Łukjaniwskiego aresztu na ulicy Dechtiariwskiej w Kijowie zesłał ją Leonid Kuczma.

Jednak jest też inna Julia. Kobieta, która gdy tylko wyczuje, że pali jej się grunt pod nogami, jest skłonna zdradzić swoich najwierniejszych sojuszników. Tak jak odcięła się od oskarżonego o pranie brudnych pieniędzy Pawła Łazarenki, ekspremiera, który wprowadził ją do polityki i był jej protektorem.









Reklama



Z jednej strony rzetelny analityk rzeczywistości wypowiadający wyważone sądy o polityce i publikujący artykuły na łamach renomowanego magazynu Foreign Affairs. Z drugiej histeryczna baba grożąca powywieszaniem na kijowskich latarniach swoich wszystkich przeciwników politycznych. O godz. 11 spotyka się z najlepszymi spin doktorami Baracka Obamy, by dwie godziny później knajacko dyskutować z podejrzanym oligarchą, który dorabiał się na przemycie kurczaków do Naddniestrza. Właśnie taka jest Julia Tymoszenko.

Tuż przed naszym spotkaniem z Tymoszenko w Kijowie rugała swoich ministrów na posiedzeniu podsumowującym sto dni jej rządów. Spóźniona ponad godzinę filigranowa kobieta czarującymi przeprosinami kupiła wszystkich, którzy na nią czekali. W czasie wywiadu spokojnie, cicho i rzeczowo odpowiadała na pytania. Między podawaniem precyzyjnych liczb a złośliwym komentarzem wplatała barwne anegdoty. Dyskretnie śledząc przy tym nasze reakcje. Wszystko w jej polityce jest doskonale wyreżyserowane. Wszystko jest obliczone na zrobienie wrażenia. Julia Tymoszenko to synonim słów ȁE;polityczny showȁD;. W czasie wywiadu jako szefowa rządu gra doskonale przygotowaną do rozmowy profesjonalistkę. Gdy udziela wywiadu jako liderka opozycji - płomiennie zapewnia, że poprowadzi każdą rewolucję, by tylko odsunąć od władzy diabłów złych prowadzących Ukrainę na zmarnowanie. Jej wiece, czy to w czasie pomarańczowej rewolucji, czy już po niej, przed kolejnymi kampaniami parlamentarnymi - są jak koncert. Sto procent emocji.



Urodzona rewolucjonistka

Przeciwnicy mówią o niej, że nie jest zdolna do efektywnego sprawowania władzy, bo cała jej kariera to albo bycie rewolucjonistką, albo główną postacią opozycji. Tymoszenko jest doskonała w zagrzewaniu ludu do boju. Wygłasza płomienne przemówienia na kijowskich placach. Potrafi przedzierać się przez tarcze OMON-owców, gdy trzeba, zdobyć szturmem siedzibę prezydenta. W parlamencie doskonale organizuje ludzi do utrącania propozycji swoich przeciwników, blokuje mównicę. Ale to wszystko, gdy działa w opozycji.

Reklama



Gdy przychodzi do rządzenia, szefowa rządu - z wykształcenia doktor nauk ekonomicznych - zaczyna ręcznie sterować państwem i gospodarką. Jednego dnia potrafi anulować decyzje o specjalnych strefach ekonomicznych dla firm z zagranicy (tak jak było w przypadku polskich) czy obiecać podwyżki o 25 proc. od zaraz dla pracowników kombinatu gdzieś na wschodzie kraju (tak jak było dwa dni po pierwszej turze wyborów prezydenckich). Wszystko, by tylko przypodobać się wyborcom.

Podobnie w stosunkach międzynarodowych: aby tylko zdobyć neutralność Rosji i do niedawna odwiecznego wroga Władimira Putina - podpisała bezprecedensowo niekorzystny dla Ukrainy kontrakt gazowy (przewidujący system przedpłat i punkt o 10-letnim okresie jego obowiązywania). Brukseli obiecała, że w ciągu pięciu lat rozpocznie proces akcesji do UE. Gdy do Kijowa z wizytą przyleciał były już szef Parlamentu Europejskiego Hans-Gert Poettering, niemal doprowadziła do bojkotu jego spotkania z Wiktorem Juszczenką. Tylko po to, by naród widział, że to ona jest najważniejsza w robieniu interesów z ludźmi z UE.

Reklama

Nasi kijowscy rozmówcy nie mają złudzeń: tak samo będzie się zachowywała, gdy wygra wybory. - Jeśli wygra Wiktor Janukowycz, będziemy chcieli jak najszybciej zbudować rząd. Tymoszenko zrobi wszystko, by blokować prace nowego prezydenta - mówił nam w Kijowie poseł projanukowyczowskiej Partii Regionów i były premier Anatolij Kinach. - Tymoszenko jest jedyną postacią na Ukrainie, z którą nie da się realnie iść na kompromis - dodaje. Deputowany Bloku Julii Tymoszenko stara się bronić szefowej rządu. - Wszystko jej zarzucili: że jest histeryczką, że będzie destabilizowała kraj. Ja wiem tylko jedno: ona potrafi się pogodzić z przegraną. Tymoszenko w razie porażki nie traci wszystkiego, po prostu będzie dalej premierem - komentował w rozmowie z nami Andrij Szkil.

Aleja Kirowa, Dniepropietrowsk. Z jednej strony mieszkanie w dziesięciopiętrowych chruszczowkach trudno zaliczyć do kolorowych wspomnień z młodości. Z drugiej - miasto, w którym produkowano rakiety balistyczne dla całego ZSRR, i miejsce, z którego przez lata wywodziła się cała śmietanka KPZR - dawało perspektywy zrobienia szybkiej kariery partyjnej. Ojciec - z pochodzenia Ormianin Wołodymyr Abramowycz Hryhian, gdy Julia miała trzy lata, porzucił rodzinę. Zajmowała się nią matka taksówkarka - Ludmyła Mykołajiwna Telihina.



W młodości Julia miała banalne marzenia. Jak tysiące dziewczyn chciała być mistrzynią w gimnastyce. Dopiero później pojawił się pragmatyzm. Studia ekonomiczne, ślub z Ołeksandrem Tymoszenką, synem miejscowego aparatczyka partyjnego Hennadija Tymoszenki, który znał się z przyszłym prezydentem Ukrainy - Leonidem Kuczmą. I szansa na wyprowadzenie się z domu ȁE;taksówkarzaȁD; - jak nazywano budynek, w którym mieszkała Julia przy alei Kirowa. Po urodzeniu córki Jewhenii i skończeniu studiów w 1984 r. pierwsza praca w dziale płac zakładu produkującego nowoczesne systemy radiolokacyjne dla wojska. Oficjalnie Tymoszenko - jak wielu w Dniepropietrowsku - mówiła jednak, że pracuje w fabryce lodówek Dnipro.

Rok później zaczęła się pierestrojka. W 1989 r. powstaje pierwszy półprywatny biznes Tymoszenków - wypożyczalnia kaset wideo. Julia wraz z mężem zdobywali również szlify na pierwszej w upadającym ZSRR giełdzie towarowo-surowcowej w Moskwie. W dawnym Moskiewskim Muzeum Politechnicznym pojawiła się obok Michaiła Chodorkowskiego, Olega Dieripaski, Iriny Hakamady i Władimira Gusinskiego. To był tylko początek. Prawdziwe pieniądze pojawiły się, gdy przyszła premier zajęła się pośredniczeniem w sprzedaży ropy i gazu. Jak mawiał dawny kolega Tymoszenko z Komsomołu, a dziś polityk, o którego poparcie w drugiej turze zabiega zarówno Julia, jak i Wiktor Janukowycz, Serhij Tihipko: ȁE;Ani na politycznym Olimpie, ani w biznesie nie ma świętychȁD;. Dokładnie w myśl tej zasady działała Tymoszenko. Jako jedna z najbogatszych osób na Ukrainie ona też swój pierwszy milion - jak mawiano w Sojuzie - ȁE;zorganizowałaȁD;, a nie uczciwie zarobiła. Jak wyliczyli autorzy jej biografii Dmitrij Popow i Ilja Milsztejn, na początku 1997 r. kontrolowała 25 proc. ukraińskiej gospodarki.

Dziś woli o tym nie pamiętać. To przeszkadza w rozdawaniu razów i obiecywaniu, że wyśle za kratki złodziei i łapówkarzy. Jej dawni koledzy po fachu - oligarchowie, tacy jak Wiktor Pinczuk czy Rinat Achmetow - to żerujące na państwie pasożyty. Wiktor Janukowycz - kryminalista. Wiktor Juszczenko - słaby człowiek otaczający się złodziejami. Tylko Julia Tymoszenko jest święta.



Pani poseł ȁE;biznesiukȁD;

Tymoszenko do polityki weszła przypadkiem, w 1996 r. Decyzja o tym zapadła rok wcześniej. Właśnie w 1995 r. wioząc z Ukrainy do Moskwy pieniądze (25 tys. dol.), Julia trafia na krótko do aresztu za kontrabandę. Wtedy uświadamia sobie, że dla robienia interesów potrzebuje osłony. Biznes - mimo chaosu panującego wówczas w Rosji i na Ukrainie - nie gwarantuje bezpieczeństwa. Mniejsza o zemstę rywali. W każdej chwili można trafić za kratki. Dlatego w 1996 r. Julia Tymoszenko startuje w wyborach uzupełniających do Rady Najwyższej. Zdobywa immunitet przy... ponad 90-proc. poparciu. To wtedy powstaje na Ukrainie termin ȁE;biznesiukȁD; (co oznacza połączenie słowa ȁE;biznesȁD; i pogardliwego ȁE;pyzdiukȁD;), określający kogoś, kto za duże pieniądze wchodzi do polityki, by chronić swoje prywatne biznesy. I wtedy zaczyna odkrywać pasję do polityki. Później jest wicepremierem, trybunem rewolucji, premierem. W niedzielę chce ukoronować swoją karierę. Tymoszenko zawsze ma to, co chce. Jednak tym razem jej prezydentura wcale nie jest taka pewna.