Gdyby lider Partii Regionów (PR) roztrwonił dziesięciopunktową przewagę nad Julią Tymoszenko, w jego partii powstałby rokosz. Stojący za ugrupowaniem oligarchowie nie będą patrzeć ze zrozumieniem na kolejną porażkę Janukowycza. Niewykluczone, że oligarchiczna frakcja PR odłączy się od frakcji technokratycznej, by wspierana przez miliardera Rinata Achmetowa stworzyć kilkudziesięcioosobową grupę w Radzie Najwyższej. Grupa ta mogłaby nieformalnie wspierać rząd Tymoszenko, zaś po kolejnych wyborach wejść w sojusz z tworzoną właśnie partią "nowej twarzy ukraińskiej polityki" - Serhija Tihipki, niespodziewanego numeru trzy pierwszej tury wyborów. Sam Janukowycz pozostałby wówczas na lodzie.
Jednak nawet sukces nie gwarantuje mu pełni władzy. Wówczas bowiem prezydent Janukowycz będzie się musiał zmierzyć z wciąż działającym rządem Tymoszenko. Choć tuż po ogłoszeniu wyników pierwszej tury wyborów przedstawiciele PR buńczucznie zapowiadali szybkie rozwiązanie parlamentu, informacje te zostały zdementowane. Trudno bowiem znaleźć w Radzie Najwyższej większość, która chętnie zrezygnuje z immunitetów szybciej niż to konieczne. Taka sytuacja oznacza przedłużenie permanentnego konfliktu z tą tylko różnicą, że zamiast Wiktora Juszczenki pałeczkę naczelnego wroga pani premier przejmie nowa głowa państwa.
Najgorsza jednak dla Ukrainy sytuacja może nastąpić, gdy różnica między kandydatami będzie niższa niż 2-3 pkt proc. Druga strona niemal na pewno zakwestionuje wówczas wynik wyborczy, dowodząc, że podczas głosowania dochodziło do licznych manipulacji - zwłaszcza podczas głosowania w domu. Przegrany pójdzie wtedy do sądu, a rozprawa może przeciągać się na długie miesiące. Oprotestować można choćby wprowadzone przedwczoraj zmiany do kodeksu wyborczego. Obie strony będą chciały wesprzeć siłę własnych argumentów czynnikiem ludzkim - na ulicach Kijowa pojawią się niebieskie i pomarańczowe miasteczka namiotowe - w większości złożone z opłaconych stu hrywnami dziennie "majdanarbajterów". Kraj czeka decyzyjny paraliż - o tyle groźny, że do tej pory nie uchwalono np. budżetu na 2010 r.
Jest jeszcze czynnik Juszczenki. Odchodzący prezydent może zachować się nieprzewidywalnie. W razie przedłużającego się klinczu może ogłosić przedłużenie własnej kadencji - motywując to chęcią ochrony państwa także przed zagrożeniem zewnętrznym. W tym tygodniu podległa prezydentowi SBU aresztowała pięciu rosyjskich szpiegów. Zdaniem analityków to czysto pokazowa akcja. Termin też nie jest przypadkowy.