W poniedziałek policja zatrzymała ok. 50 wojskowych pod zarzutem planowania zamachów bombowych ma meczety, co miało stać się impulsem do puczu.
Wśród oskarżonych oficerów jest m.in. czterech admirałów (dwóch czynnych i dwóch emerytowanych), dwóch emerytowanych pułkowników i jeden emerytowany generał. Wstępne zarzuty wobec nich mówią o przynależności do organizacji terrorystycznej i próbie obalenia rządu.
Tureccy dowódcy, którzy uważają armię za strażnika świeckości państwa, zwołali we wtorek nadzwyczajne spotkanie i ostrzegli w wydanym po nim oświadczeniu o "poważnej sytuacji" w kraju. W czwartek mają się oni spotkać z prezydentem Abdullahem Gulem i premierem Recepem Tayyipem Erdoganem. Obaj politycy należą do islamskiej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP).
W 2008 roku prokurator generalny kraju próbował zdelegalizować AKP, argumentując, że jej działania są sprzeczne ze świecką konstytucją Turcji. Spekulacje, że zarzuty te mogłyby się pojawić ponownie, wywołały pogłoski, że rząd może rozpisać wcześniejsze wybory.
Turecka armia od 1960 roku odsunęła od władzy cztery rządy różnych odcieni politycznych, jednak obecnie, kiedy kraj ubiega się o członkostwo w UE, zapewnia, że czasy przewrotów już się skończyły. Również sojusznikom należącej do NATO Turcji zależy na tym, aby demokracja w tym w większości muzułmańskim kraju ugruntowała się.
Obecne dochodzenie przeciwko dowódcom dotyczy tzw. planu "Młot", który miał powstać w 2003 roku. Doprowadziły do niego informacje opublikowane w ubiegłym miesiącu przez dziennik "Taraf".
Gazeta twierdzi, że dotarła do dokumentów zawierających plany zamachu bombowego na dwa meczety w Stambule oraz sprowokowania Grecji do strącenia tureckiego samolotu nad Morzem Egejskim. Wojsko tłumaczy, że "Młot" został przygotowany jako scenariusz, który miał być analizowany podczas seminariów.