Po raz pierwszy w historii Unii jeden z krajów członkowskich w praktyce stracił kontrolę nad swoją polityką gospodarczą. Choć nie zostało to powiedziane wprost, Komisja Europejska w rzeczywistości wprowadziła zarząd komisaryczny nad greckimi finansami.

Reklama

Pod koniec minionego tygodnia eksperci KE analizowali w Atenach program oszczędnościowy zapowiedziany przez premiera Georgiosa Papandreu. I doszli do wniosku, że jest on niewystarczający, aby ograniczyć deficyt budżetowy z 12,7 proc. PKB w 2009 r. do 8,7 proc. w obecnym. Zdaniem greckich i brytyjskich mediów Rehn zażąda więc dodatkowych oszczędności wartych w tym roku 4,8 mld euro (2 proc. greckiego PKB). Chodzi w szczególności o podniesienie o kolejne 2 pkt proc. podatku VAT, zlikwidowanie przywilejów emerytalnych wybranych grup zawodowych i dalsze ograniczenie wydatków państwa.

Wszystko wskazuje na to, że Grecy nie mają wyboru i zgodzą się na taki raczej upokarzający dyktat. Jeśli tego nie zrobią, ministrowie finansów UE na posiedzeniu 16 marca mogą zdecydować o zablokowaniu pomocy dla Aten.

– Musimy dziś zrobić wszystko, co jest możliwe, aby odsunąć niebezpieczeństwo bankructwa. Jutro może być za późno – mówił w piątek w greckim parlamencie premier Papandreu. – Nie oczekujemy od innych państw, że przejmą część naszego długu, ale chcemy usłyszeć od nich wyrazy zdecydowanej solidarności – dodał.

Reklama

– Greckie władze całkowicie straciły wiarygodność, bo od wielu lat podawały nieprawdziwe dane dotyczące stanu finansów publicznych. Dlatego teraz pozycja negocjacyjna Papandreu wobec Brukseli jest słaba. Nie za bardzo może on przekonywać, że podjęte już decyzje wystarczą, aby ograniczyć deficyt budżetowy – mówi DGP Nicolas Veron, ekonomista brukselskiego Instytutu Bruegla.

Już 5 marca Papandreu leci do Berlina, gdzie spotka się z kanclerz Angelą Merkel. Zdaniem dziennika gospodarczego Handelsblatt niemiecki rząd już utworzył osobną rezerwę w tegorocznym budżecie państwa na poczet kosztów ratowania Grecji.

Z kolei Financial Times podaje, że niemiecki bank państowy KfW i francuski Caisse des Depots są gotowe kupić za 20 – 30 mld euro greckie obligacje, pod warunkiem że rządy Niemiec i Francji udzielą gwarancji ich spłaty.

Reklama

czytaj dalej



Bruksela zamierza jednak postawić surowe warunki wsparcia dla Grecji i w ten sposób zniechęcić inne kraje strefy euro do poluzowania finansów w nadziei, że same też zostaną kiedyś uratowane przez bogate Niemcy i Francję. – Grecja musi zwiększyć swoje starania, aby ograniczyć deficyt budżetowy – ostrzegł wczoraj szef grupy krajów strefy euro, premier Luksemburga Jean-Claude Juncker. – Trzeba podwyższyć podatki i zmniejszyć wydatki państwa. Grecy muszą zrozumieć, że podatnicy w Niemczech, Belgii czy Luksemburgu nie będą płacili za błędy greckiej polityki fiskalnej – dodał.

p

Największe zabytki starożytnej Grecji padają ofiarą kryzysu finansowego – alarmuje brytyjski Guardian. W tym roku Bruksela odmówiła przekazania funduszy na odnowienie historycznej spuścizny kraju. Jak przyznaje minister kultury Pawlos Gerulanos, poprzedni konserwatywny rząd Kostasa Karamanlisa dopuścił się defraudacji zbyt dużej części unijnej pomocy. O 10 proc. zostały także obcięte tegoroczne narodowe dotacje na kulturę, choć i tak były już skromne (710 mln euro). W konsekwencji wiele muzeów i starożytnych ruin, jak miejsce urodzenia Aleksandra Wielkiego w Pella, po prostu zamknięto dla publiczności. Nawet w centrum Aten nieoznakowane są pozostałości po Akademii Platona, miejscu, gdzie powstała światowa filozofia. – Po prostu nie możemy zdobyć 7 tys. euro potrzebnych na takie oznakowanie – mówi Nikoletta Divari Wilaku, architekt odpowiedzialna za zachowanie tej część ruin.

Jak opisuje Guardian, dzielnica bezpośrednio pod Akropolem zamieniła się w przybytek prostytucji i śmieci, wypłaszając turystów.

Jeden z archeologów pracujących na Akropolu przyznaje, że po cięciach zapowiedzianych przez socjalistyczny rząd jego pensja spadnie z 1,5 do 1,3 tys. euro. – Za takie pieniądze po prostu nic się nie chce robić – mówi.

Do tej pory aż 20 proc. dochodu Grecji pochodziło z turystyki. Jeśli nie uratuje ona szybko starożytnych zabytków, jej kłopoty finansowe mogą się jeszcze pogłębić.