Informację o rosyjskiej inwazji wieczorem czasu rosyjskiego podała agencja Interfaks. Powołała się przy tym na materiał wyemitowany w telewizji Imedi, a pokazujący rosyjskie czołgi na ulicach gruzińskiej stolicy. Podano także informację, że zabity został prezydent kraju Michel Saakaszwili.

Reklama

Gdyby to, co pokazano w półgodzinnym reportażu, było prawdą, oznaczałoby to nową wojnę. Telewizyjny materiał informował, że prezydent Osetii Południowej zginął w zamachu terrorystycznym, w wyniku czego rosyjskie wojska wkroczyły do Gruzji.

Prezydent Dmitrij Miedwiediew miał stwierdzić, że Micheil Saakaszwili to terrorysta, od którego należy uwolnić Gruzję. Potem podano informację o śmierci prezydenta, a kamera pokazywała mieszkańców uciekających z Tbilisi i Gori. Władzę miała przejąć opozycja.

Film wywołał w Gruzji wielką panikę. Natychmiast rozniosła się plotka, że rozdawana jest już broń, a sieć telefoniczna z trudem wytrzymywała obciążenie. Media podały, że jedna osoba zmarła na zawał, oglądając reportaż.

Okazało się, że materiał miał być "imitacją" tego, do czego mogłoby dojść na gruzińskich ulicach. Tyle że informacja na ten temat pojawiła się dopiero na samym końcu reportażu. Imedi już przeprosiła za zamieszanie, ale nie ukniknęło słów potępienia ze strony gruzińskich władz. Sprawą najpewniej zainteresuje się także NATO, do któego zwrócił się o to specjalny wysłannik Rosji Dmitrij Rogozin.