Na razie różnica nie jest duża: 61,7 mln ton dla Rosji wobec 60,3 mln ton dla USA. Jednak prezydent Dmitrij Miedwiediew mierzy wysoko. Chce, aby w ciągu kilku lat plony zbóż wzrosły do ok. 115 mln ton. Wówczas Rosja po względem wielkości produkcji ustępowałaby już wyłącznie Unii Europejskiej (138 mln ton), wyprzedzając Chiny (114,5 mln ton) i Indie (80,6 mln ton). Na razie pozostaje na czwartej pozycji.
Przywódcy ZSRR zawsze dążyli do zapewnienia samowystarczalności żywnościowej dla swojego kraju. Uważali, że przymusowy import ziarna z USA nie tylko jest upokarzający, ale daje Waszyngtonowi dodatkową dźwignię nacisku. Jeszcze w 1998 roku, w środku kryzysu finansowego wywołanego załamaniem wartości rubla, Moskwa musiała na gwałt sprowadzić z UE zboża, by zaspokoić potrzeby żywnościowe ludności.
Skok produkcji nastąpił jednak już kilka lat później. W 2002 roku Duma uchwaliła prawo do prywatyzacji ziemi. Ówczesny prezydent Władimir Putin uruchomił plan wspierania wzrostu produkcji rolnej. Dzięki tanim kredytom i sprowadzonym z Zachodu technologiom plony zaczęły rosnąć.
Taki sukces zaczyna niepokoić Amerykanów i Europejczyków. "Rosja odbiera nam kluczowe rynki eksportowe" - mówi Arnaud Dubien, ekspert ds. rosyjskich w paryskim instytucie analitycznym Iris. Moskwa stała się już trzecim największym eksporterem pszenicy na świecie. Jest już głównym dostawcą dla Egiptu, największego importera ziarna na świecie i do tej pory tradycyjnego odbiorcy dostaw amerykańskich farmerów.
USA zdają się być pogodzone z prymatem Rosji na rynku pszenicy. Jak podaje USDA, w tym roku w Stanach Zjednoczonych zasiewy pszenicy zmniejsza się o 9 proc. na rzecz kukurydzy (wzrost o 3 proc.) i soi (wzrost o 1 proc.).
Wraz z ociepleniem klimatu Rosja zyskuje coraz lepsze warunki upraw. Kraj ma aż 180 mln hektarów ziem uprawnych, 9 proc. wszystkich na świecie. Aby wykorzystać ten atut Kreml podjął program inwestycji w silosy i porty. Dzięki temu Rosja ma stać się na trwałe kluczowym graczem na światowym rynku zbóż.